» Recenzje » Złodziejski kodeks

Złodziejski kodeks


wersja do druku
Redakcja: Marigold

Złodziejski kodeks
Naprawdę udało się w tym filmie tylko zakończenie. Przyjdzie na nie jednak poczekać 103 minuty, podczas których obejrzeć można to, co akurat udało się nieco mniej. Historie rabusiów mierzących się z sejfem, którego nie sforsowaliby nawet Czterej Jeźdźcy Apokalipsy, miewały lepsze chwile. Opowieści o starzejącym się mistrzu złodziejskiego fachu i jego młodym czeladniku również.

Ripley, mistrz złodziejskiego rzemiosła, popada w mafijne długi grożące mu wyszukanym i przedwczesnym zgonem. Aby je spłacić, musi obrabować skarbiec rosyjskiego magnata z dzieł Fabergé. Na pomocnika w mission impossible werbuje młodego kieszonkowca, którego główną cechą jest umiejętność gestykulacji z prędkością karabinu i rabowanie pasażerów metra. Dalej wszystko toczy się wydeptanym szlakiem, do którego jednak trudno mieć pretensje – wszak nie każda fabuła musi być synonimem słowa Oryginalność. W Złodziejskim kodeksie jednak i historia wtórna, i gawędziarz marny.

Po godzinie dowiadujemy się, że obrabowanie sejfu strzeżonego wszelkimi sposobami (z wyjątkiem jamy pełnej skorpionów), wymaga zaszycia się na strychu, by tam, w ciągu tygodnia, opracować szczwany plan (zapewne dzięki natchnieniu płynącemu z iPoda – nieodłącznego towarzysza filmowych bohaterów), zgodnie z którym uwagę ochrony odwróci kremowy tort i filmik porno. O ile mnie pamięć nie myli prekursorem tego rodzaju niekonwencjonalnych metod działania był niejaki Jaś Fasola, który podmienił obraz Jamesa Whistlera, bohatersko gromiąc ochronę z pomocą laksygenu. Aż chciałoby się wziąć kilka dni urlopu, skrzyknąć znajomych i przetestować.

Morgan Freeman i Antonio Banderas są w Złodziejskim kodeksie cieniami siebie samych. O ile początek filmu sugeruje sympatyczny duet skrzący kontrastem i drobnymi złośliwościami, o tyle chwilę później urok nowości rozwiewa nuda. Żal patrzeć na zbolałą minę Freemana, któremu scenariusz pozwolił jedynie na przechadzanie się po ulicy w długim płaszczu i wygłaszanie życiowych bon motów na temat powołania. Jego Ripley jest tak szykowny i dystyngowany, że zdumienie chwyta za serce, jakim sposobem udaje mu się od lat być niewidzialnym dla policji całego kraju. Żal patrzeć i na Antonio Banderasa, któremu twórcy powierzyli tradycyjną rolę nieokrzesanego, nadpobudliwego żółtodzioba, wyraźnie przeoczając, że w 2008 roku miał już lat 48 i jest niezbyt wiarygodn jako czarujący podrostek. Nie pomaga mu również wciśnięta w fabułę historia miłosna, która wyskakuje niczym Filip z konopi, wnosząc do fabuły sceny ekwilibrystyczne i kilka ujęć czarnej bielizny. Miłośnicy wdzięków Radhy Mitchell będą zapewne usatysfakcjonowani, reszta może zająć się poszukiwaniem zaginionej chemii między bohaterami.

Komu uda się doczekać finału złodziejskiej eskapady, poczuje miłe zaskoczenie. Na tle bezbarwnej całości sprawia wrażenie, jakby scenarzysta nie wytrzymał i postanowił nareszcie napić się kawy. Aby jednak nie burzyć w widzach narastającego współczucia dla ogólnego braku natchnienia i męki twórczej, konsekwentnie dorzucił łzawy epilog miłosnej historii, dzięki któremu film jest dłuższy o całą zbędną wieczność i utwierdza w przeświadczeniu, że Złodziejski kodeks zmielił swój potencjał na wiór. Zapewne dlatego jest tak drewniany.

Film nigdy nie wszedł na wielki ekran - dodatki do wydania DVD szczęśliwie nie usiłują tego zamaskować. Na płycie znaleźć można zwiastun tego i kilku innych filmów.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Thick as Thieves
Reżyseria: Mimi Leder
Scenariusz: Reuben Leder, Ted Humphrey
Muzyka: Atli Örvarsson
Zdjęcia: Julio Macat
Obsada: Morgan Freeman, Antonio Banderas, Radha Mitchell
Kraj produkcji: Niemcy, USA
Rok produkcji: 2009
Czas projekcji: 104 min.
Dystrybutor: Monolith Video



Czytaj również

Lucy
To nie miało tak wyglądać...
- recenzja
Autómata
Androidy cały czas marzą o elektrycznych owcach
- recenzja
Transcendencja
Pytania na miarę XXI wieku?
- recenzja
LEGO: Przygoda
Zabawy klockami
- recenzja
2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku
Iluzja
Wyzywam cię, magiku. Uwiedź nas, zaczaruj nasz świat!
- recenzja

Komentarze


agata_r21
    .
Ocena:
0
dziwne jest to, że co by nie mówić to Freeman i Banderas to aktorzy 'z klasą' a film z nimi nie jest za bardzo porywający. Czy oni nie czytają scenariusza?albo jesli on jest dobry, to nie potrafią go dobrze odzwierciedlić?;)
07-04-2010 18:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.