» Teksty » Artykuły » Podsumowanie roku 2006

Podsumowanie roku 2006


wersja do druku
Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Mateusz 'Craven' Wielgosz: Kiepski mieliśmy rok w kinie, a kiedy mówię to ja, jest naprawdę źle. Może to wisielczy nastrój, ale jak przypominam sobie minione miesiące, to bez wysiłku nie mogę przywołać żadnego porządnego tytułu poza kilkoma wyjątkami, jak V jak Vendetta. Żądni łatwego zysku producenci wykopali ostatnio z ziemi Lassie, Bambiego, z lamusa wyciągnęli Sharon Stone, a nawet sięgnęli na złomowisko po Herbiego (którego w naszym kraju przechrzczono na Garbiego). Razem z nimi po pieniądze z biletów wyciąga ręce powiększająca się banda ludzi, którym wydaje się, że umieją robić horrory. Nie brakuje też takich, którzy są przekonani, że ich komedie są zabawne. Wreszcie na scenie pojawiają się Azjaci. Zachęceni wielkim sukcesem (zasłużonym) Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka i Hero, rozkręcają się coraz bardziej w robieniu filmów na eksport. Niestety i tu tendencja jest zniżkowa.


Piotr 'Nasstar' Michałowski: Pozwolę się nie zgodzić z Tobą Mateuszu. Nie twierdzę, że mijający rok był rewelacyjny z punktu widzenia kinomana, jednak całkiem sporo pozycji wzbudziło moje zainteresowanie, a kilka z nich zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Fakt, że fantastyka może nie trzymała się rewelacyjnie, ale całokształt zeszłorocznego repertuaru uważam za zadowalający. Może to też kwestia mojego nastawienia, bowiem tak zwanych "odgrzewanych kotletów" starałem się unikać jak ognia.

Przeglądając listę premier na styczeń zeszłego roku, utwierdzam się tylko w moim przekonaniu. Już wtedy do kina zawitały takie filmy jak Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej i Monachium, które uważam za naprawdę dobre kino. Kontynuacje – Piła II i Underworld: Evolution - zgodnie z przewidywaniami nie były obrazami najwyższych lotów, a Opowieści z Narnii także mnie nie zachwyciły. Rozczarowany jestem Zejściem. Liczyłem na ciekawy horror, a otrzymałem po raz kolejny straszenie oklepanymi motywami. Podsumowując jednak pierwszy miesiąc: wyżej wymienione filmy Stevena Spielberga i Sama Mendesa pozwalają mi uważać styczeń 2006 za całkiem udany.

M.W.: Istotnie oba filmy są ciekawe, szczególnie świetny aktorsko Jarhead. Jeśli idzie o Narnię to jest moim zdaniem taka, jaka powinna być, dobre fantasy. Zejście natomiast nie jest może wybitne, ale uważam, że to film wart uwagi. Lokalizacja akcji oraz obsada jest na tyle ciekawa, że nie szkoda poświęconego nań czasu. Żal mi natomiast, że nie dotarłem do kina na Kiss Kiss Bang Bang, który zebrał sporo pozytywnych opinii.

P.M.: Kiss Kiss Bang Bang było ciekawe, choć jak dla mnie żadna rewelacja. Mi nie udało się dotrzeć natomiast na seans Good Night, and Good Luck, a mimo tego luty uważam za rewelacyjny jeśli chodzi o premiery. Capote, Tajemnica Brokeback Mountain, Spacer po linie - te filmy na pewno na długo pozostaną w mojej pamięci. Dodajmy do tego ciekawą norweską produkcję Hawaje, Oslo, Wszystko zostaje w rodzinie - czarną komedię w dobrym, angielskim stylu oraz lekkie, łatwe i przyjemne Ja Wam pokażę! i mamy całkiem imponujący repertuar. W fantastyce jednak słabo. Szkoda, że Mgła okazała się tak kiepskim filmem.


M.W.: Będę oszczędniejszy w słowach i powiem, że luty był miesiącem "odważnych" filmów. Co do jego słabych punktów, to Mgła była kiepska, ale i Widmo zupełnie mnie nie ruszyło.

Marzec był bardzo bogatym w najrozmaitsze premiery miesiącem. Przemilczę
kontynuację Nagiego instynktu, czy Oszukać przeznaczenie. Szkoda mi też słów na krytykę Hostelu, Aeon Flux i remake Kiedy dzwoni nieznajomy.Bardzo wysoko natomiast oceniam Jana Pawła II w wykonaniu Voighta. Perełką był dla mnie też Plan doskonały - dobra fabuła i świetna gra lubianych przeze mnie aktorów. Warte wzmianki są Wyznania gejszy - nieczęsto romansidło jest w stanie utrzymać moją uwagę przez cały seans, oraz Casanova - wbrew krytyce uważam, że to sympatyczna i zabawna pozycja.

P.M.: Nie chcę powtarzać Twoich słów, więc powiem tylko, że w większości przypadków się z Tobą zgadzam. Jedynie Jan Paweł II strasznie mnie rozczarował i wynudził. Chciałbym za to przypomnieć o bardzo dobrej Syrianie z Georgem Clooney’em i Mattem Damonem, zabawnej drugiej części Epoki lodowcowej no i świetnym, niesamowitym pod względem estetyki i pozytywnego przesłania filmie Luca Bensona – Angel-A. Jak dla mnie to obraz miesiąca.

Kwiecień to oczywiście V jak Vendetta. Genialny, niesamowicie klimatyczny obraz na długo zawładnął moją wyobraźnią. Aktorzy, muzyka, realizacja, scenariusz – wszystko na najwyższym poziomie. Już wtedy wiedziałem, że to jeden z najlepszych filmów roku. Drugą premierą kwietnia, nie wiem czy nie stawianą potem przeze mnie na równi z ekranizacją komiksu Alan Moore’a, był film Wszyscy jesteśmy Chrystusami. Ciężki, zmuszający do poważnych refleksji obraz Marka Koterskiego niesamowicie na mnie podziałał. Wspomniałbym jeszcze o Wszystko gra Woody’ego Allena ze świetną jak zawsze Scarlett Johansson i Firewallu z Harrisonem Fordem – sprawnie nakręconym filmie akcji. Natomiast Straszny film 4 to całkowite rozczarowanie.


M.W.: To teraz ja nie będę powtarzał po Tobie i przejdę od razu do maja. Najgłośniejszą premierą był bez wątpienia Kod da Vinci, który uznaję za mocno przeciętny film. Jedynie Ian McKellen dał w nim popis świetnego aktorstwa. Ekranizacja nieznanej mi gry Silent Hill okazała się być dla mnie zupełnie nieciekawa i niejasna. Co więcej zachwalane efekty zrobiły na mnie wrażenie miejscami przekombinowanych i nieczytelnych (coś podobnego zauważyłem w nowych Piratach z Karaibów). Trzecia część Mission: Impossible nie zasługuje na etykietkę najgorszego filmu roku, jest lepsza od bardzo słabej dwójki. Niech jednak nikt nie zrozumie tego źle - jestem najdalszy od polecania tej produkcji komukolwiek. Na koniec bardzo udana pozycja, czyli X-Men: Ostatni Basion. Mimo pewnych wad, bawiłem się na tym filmie doskonale i chętnie zobaczę więcej kinowych mutantów.

P.M.: To ja tylko dodam do majowych produkcji Hi-Way i Jasminum – dwie naprawdę ciekawe polskie produkcje. Zwłaszcza ta druga mnie zauroczyła. Aha, Mission: Impossible 3 mi się podobało – ot, lekkie, łatwe w odbiorze i dynamiczne kino.

W czerwcu chyba tylko dwa filmy przykuły moją uwagę: animowane Auta i Rozpustnik z Johnnym Deppem. Nie wiem czy to wina końca sezonu, czy też faktycznie słabszego okresu w kinach, jednak ten miesiąc na tle poprzednich wypadł moim zdaniem dosyć słabo.

M.W.: Koniec semestru nie pozwolił mi w czerwcu zapoznać się z nowym Omenem (z drugiej strony nie było mi do tego spieszno) i Dead Fish (tego żałuję, bo ubóstwiam Garego Oldmana). Widziałem natomiast Za ile mnie pokochasz - nigdy nie lubiłem francuskiego kina i wciąż przy tym pozostaję. Bardzo pozytywnie natomiast wspominam Posejdona. Kawał porządnie zrealizowanego kina katastroficznego, miejscami zaskakującego i z ciekawie dołożonym czynnikiem czasu.

Lipiec rozbawił mnie do łez – Skok przez płot to dla mnie film animowany roku 2006. Bardzo pozytywnie oceniam też Skrzynię umarlaka - nie jest to poziom pierwszej części, ale kawał świetnie zrealizowanej rozrywki. Gorzej było w przypadku Przysięgi - dobra realizacja, zero emocji. Dublerzy natomiast to zupełnie rozczarowanie. Udało się nakręcić kilka ciekawych scen, niestety całość jest tak naiwna i niezabawna, że przez większość seansu czułem zażenowanie.


P.M.: Zgodzę się, z mojego punktu widzenia lipiec minął głownie pod znakiem Piratów z Karaibów, do tego dodałbym dwa niezłe filmy – idealną, lekką rozrywkę na ówczesne gorące wieczory – Gry weselne i Kumpli na zabój – Pierce Brosnan parodiujący Bonda, czyli samego siebie.

Hitem sierpnia miała być nowa odsłona przygód Supermana. Film jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Ot, taka sobie historyjka o superbohaterze, zero emocji. Na szczególną uwagę zasługuje jednak Zabójczy numer – świetny i zaskakujący. Ogólnie w sierpniu kino sensacyjno-kryminalne obrodziło – wart wzmianki jest także Strażnik i 16 przecznic. Na rozluźnienie idealna była Sztuka zrywania, natomiast Miami Vice kompletnie rozczarowało.

M.W.: Tak. Najlepsze wspomnienie sierpnia to genialne dialogi w Zabójczym numerze. Najgorszym przeżyciem natomiast była kiszka roku, czyli Miami Vice. Superman może mnie nie zawiódł, ale na pewno nie zachwycił. SEXiPIStOLS to widowisko tylko dla fanów Penelope i Salmy. Jako fan jedynie tej drugiej pani, nie byłem specjalnie zachwycony.

Najsilniejszą pozycją września był Lot 93 - film wykonany z ogromnym wyczuciem, a to właśnie było najpotrzebniejsze w takiej produkcji. Poza tym widziałem słabiutkie DOA i sympatyczną komedyjkę Klik: I robisz co chcesz - film bardzo w stylu innych produkcji Adama Sandlera.

P.M.: Ja bym dodał na pewno powrót Shyamalana z Kobietą w błękitnej wodzie – film może nie jest rewelacją, ale poziom trzyma. Nie zapominajmy też o świetnej Teorii Chaosu. Klapa miesiąca – ekranizacja S@motności w sieci.

Październik rozpoczął się od sympatycznej komedii Diabeł ubiera się u Prady ze świetną Meryl Streep. Potem na ekrany kin trafił udany i co najważniejsze zabawny Sezon na misia oraz porażka miesiąca, jeśli nie roku – Węże w samolocie. Bardziej idiotycznego filmu chyba nie widziałem. Na uwagę na pewno zasługuje rosyjska 9 Kompania Fiodora Bondarczuka i Infiltracja Martina Scorsese, choć oryginał był moim zdaniem lepszy. Rozczarowały niestety Ludzkie dzieci, a szkoda, bo zapowiedzi były obiecujące...


M.W.: Infiltracja i Ludzkie dzieci to dla mnie jedne z lepszych pozycji 2006. Co do tego drugiego - dobrze zagrany i choć SF, to traktujący o rzeczywistości oraz prawdziwych zachowaniach. Węże w samolocie - tu sam tytuł był manifestem "będzie głupio", dlatego ja się na tym filmie pośmiałem i nie uznam go za gorszy od Miami Vice. Najgorszą pozycją października natomiast jest dla mnie World Trade Center - tandetny, ckliwy i oklepany ponad granice mojej tolerancji dramat. Wśród filmów "post-WTC" jest to przeciwny biegun wobec Lotu 93.

Przykro mi, ale wciąż nie widziałem Casino Royale i Babelu, więc wśród listopadowych premier całkowicie skoncentruję się na głośnym Boracie. Byłem bardzo ciekaw tej "najodważniejszej komedii roku". Już sam pomysł i kampania reklamowa była warta pochwały i uwagi. Niestety sam film mnie trochę rozczarował - zbyt wiele tu samego Borata i jego wygłupów. Oczekiwałem więcej obnażania i ośmieszenia nieświadomych mieszkańców USA, a jest tego niewiele.

P.M.: Listopad, jeśli chodzi o filmy z "gatunku", upłynął pod znakiem horrorów. Pakt milczenia, kolejna Teksańska masakra i Kult – wszystkie trzymające równy... słaby poziom. Nowy Bond zdecydowanie różni się od poprzedników, lecz zmiany wprowadzone w tej części dają w efekcie naprawdę dobry film. Inny, ale dobry. W komediach jak dla mnie posucha. Borat nie zachwycił, Zostańmy przyjaciółmi i Job również. Jedynie Przyjaciele wypadli dobrze. Film jawnie nawiązujący do świetnego Garden State nie dorównywał pierwowzorowi, ale i tak można go uznać za bardzo ciekawą produkcję.

Ostatni miesiąc roku miał upłynąć pod znakiem dwóch superprodukcji: Eragona i Apocalypto. Jak się okazało, oba filmy nie spełniły spoczywających na nich oczekiwań. O wiele ciekawsze filmy pojawiały się choćby na początku grudnia: animowany Tupot małych stóp i dramat wojenny Wiatr buszujący w jęczmieniu to o wiele bardziej godne polecenia pozycje. Końcówka roku upłynęła pod znakiem komedii: niezłej Holiday i świetnej produkcji braci Coen – Romance & Cigarettes.


M.W.: Nie wiem jak Ty, ale ja utwierdziłem się w swoim przekonaniu. No ewentualnie, jeśli nie był to kiepski rok, to co najwyżej średni. Niektórzy twierdzą, że był dobry, bo wzrosły dochody z biletów, ale to kiepski argument. Sądzę, że ludzie po prostu chcą chodzić do kina. Może będą narzekać po seansie, ale i tak chcą coś obejrzeć. Fani gier narzekają kiedy Uwe Boll, lub jakiś twórca teledysków kładzie rękę na ich ulubionych postaciach, potem jednak rezerwują bilety na premierę. Ale zostawmy to. Uważam, że w 2007 jest na co czekać, a pierwsze seanse były wyjątkowo udane (Prestiż, Deja Vu). Oby ta passa się utrzymała.

P.M.: Ja nadal uważam, że był to rok całkiem udany. Każdego miesiąca do kin trafiał film, który warto był obejrzeć, choć faktem jest, że udanych produkcji "z gatunku" nie było już tak wiele. Zdecydowanie rok 2007 zapowiada się dużo lepiej. Kilka tytułów ma zadatki na prawdziwe hity. Z sondy wynika iż najbardziej oczekiwaną produkcją jest 300. Miejmy nadzieję, że i ten film, i inne obrazy na które czekamy, spełnią nasze oczekiwania.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


996

Użytkownik niezarejestrowany
    :|
Ocena:
0
Smutne, że ten artykuł jest tylko regualrnie spamowany. Trochę się przy nim z Nassem napracowaliśmy...
19-02-2007 14:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.