Paranormal Activity
Paranormal Activity to największa filmowa niespodzianka tego roku. Wszystko zaczęło się od pokazów na festiwalach, wtedy prawa do amatorskiego horroru zakupiła wytwórnia Paramount Vintage, która jednak nie myślała nad szeroką dystrybucją filmu. Nieoczekiwanie obrazem zainteresował się Steven Spielberg, który wymyślił nowe, lepsze zakończenie. Od września Paranormal Activity było pokazywane w kinach znajdujących się w pobliżu uniwersyteckich kampusów. Niespodziewanie horror stał się ogromnym hitem, a fani zaczęli zasypywać Paramount prośbami o wprowadzenie filmu do szerokiej dystrybucji. Tak też się stało, dzięki czemu niezależny horror z piętnastotysięcznym budżetem zarobił w USA ponad 100 milionów dolarów, a obraz pokazywany jest na całym świecie. Paranormal Activity to na pewno fenomen marketingowy, pozostaje pytanie, czy sam film jest równie fenomenalny?
Katie i Micah mieszkają w typowym domku jednorodzinnym na przedmieściach. Nie ma stu lat ani nie został wybudowany na miejscu starego indiańskiego cmentarza, a mimo to zadomowił się w nim pewien złośliwy demon. Micah postanawia zarejestrować wszystkie wybryki niechcianego gościa. Film to zapis wydarzeń widzianych oczyma kamery Micaha.
Zarówno w treści, jak i formie Paranormal Activity nie jest niczym nowym. O nawiedzonych domach powstało mnóstwo filmów. Również do specyficznego filmowania widzowie zdążyli się już przyzwyczaić. Taka przewidywalność nie wróży nic dobrego i rzeczywiście obraz jest jednym wielkim rozczarowaniem. Szczerze mówiąc, nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć jego fenomenu. Horror nie posiada absolutnie żadnego klimatu, co w przypadku tego gatunku jest jedną z większych wad. Obserwowanie przerażonej pary nie wywołuje żadnych emocji. W końcu ciężko bać się zamykających się drzwi czy śladów stóp na podłodze. Jako że wszystko widzimy z perspektywy Micah, brakuje dobrych zdjęć, które może pomogłyby w odbiorze Paranormal Activity, a tak oglądamy film jak z wesela. Obraz nie jest w stanie przestraszyć widza, za to może potwornie go znudzić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio, oglądając horror, w takim napięciu wyczekiwałem napisów końcowych. Akcja niesamowicie się wlecze, nie ma żadnych zwrotów, a wszystko jest boleśnie przewidywalne. Obserwowanie męczarni bohaterów wywołuje niemal takie samo zmęczenie u widzów. Koniec końców kibicowałem bardziej demonowi, żeby w końcu zabił parkę, a ja nareszcie będę mógł wrócić do domu. Wspominając demona, warto nadmienić, że jeżeli tylko takie stworki zamieszkują zaświaty to nie mamy czego się obawiać. Co to za demon, skoro jego jedyną umiejętnością jest zatrzaśnięcie drzwi czy bujanie żyrandola. Może co najwyżej zostać przyjacielem rodziny, a nie śmiertelnym niebezpieczeństwem. Na szczęście stwór nie posiadał formy cielesnej, dzięki czemu na ekranie jest o jednego aktora mniej, co niewątpliwie cieszy, bo poziom aktorstwa wypada żałośnie.
Jak to w produkcjach tego typu zwykle bywa, grają amatorzy, co niestety widać na każdym kroku. Katie cały czas robi wystraszoną minę, jakby zobaczyła przebiegającą mysz, a nie skutki działalności zjawisk nadprzyrodzonych, a jej ulubione i w kółko powtarzane zdanie to "Oh my God", które pojawia się z częstotliwością wyrazu "fuck" w Człowieku z blizną. Jeszcze gorzej wypada Micah, przypominający nie w pełni rozwiniętego umysłowo dzieciaka, który zwraca uwagę wyłącznie na ulubioną zabawkę, w tym przypadku kamerę. Jest irytujący, a jego zachowanie mało realistyczne. Jego dziewczyna krzyczy, a on zamiast biec sprawdzić, co się stało woli pobiec najpierw po kamerę, a jego sposobem na poradzenie sobie z przeciwnikiem jest krzyk.
Paranormal Activity to fenomen, nad którym pewnie jeszcze długo będą się zastanawiać wielcy świata filmowego. Jak to się stało, że niezależny horror tyle zarobił?. Wolę o tym filmie szybko zapomnieć, gdyż nie jest niczym więcej niż amatorskim dziełkiem, które powinno być pokazywane znajomym reżysera a nie widowni na całym świecie. Zabrakło oryginalnego pomysłu, porządnego wykonania i - co gorsze - emocji. Bardziej polecam powtórny seans Blair Witch Project niż pierwszy seans Paranormal Activity.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Katie i Micah mieszkają w typowym domku jednorodzinnym na przedmieściach. Nie ma stu lat ani nie został wybudowany na miejscu starego indiańskiego cmentarza, a mimo to zadomowił się w nim pewien złośliwy demon. Micah postanawia zarejestrować wszystkie wybryki niechcianego gościa. Film to zapis wydarzeń widzianych oczyma kamery Micaha.
Zarówno w treści, jak i formie Paranormal Activity nie jest niczym nowym. O nawiedzonych domach powstało mnóstwo filmów. Również do specyficznego filmowania widzowie zdążyli się już przyzwyczaić. Taka przewidywalność nie wróży nic dobrego i rzeczywiście obraz jest jednym wielkim rozczarowaniem. Szczerze mówiąc, nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć jego fenomenu. Horror nie posiada absolutnie żadnego klimatu, co w przypadku tego gatunku jest jedną z większych wad. Obserwowanie przerażonej pary nie wywołuje żadnych emocji. W końcu ciężko bać się zamykających się drzwi czy śladów stóp na podłodze. Jako że wszystko widzimy z perspektywy Micah, brakuje dobrych zdjęć, które może pomogłyby w odbiorze Paranormal Activity, a tak oglądamy film jak z wesela. Obraz nie jest w stanie przestraszyć widza, za to może potwornie go znudzić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio, oglądając horror, w takim napięciu wyczekiwałem napisów końcowych. Akcja niesamowicie się wlecze, nie ma żadnych zwrotów, a wszystko jest boleśnie przewidywalne. Obserwowanie męczarni bohaterów wywołuje niemal takie samo zmęczenie u widzów. Koniec końców kibicowałem bardziej demonowi, żeby w końcu zabił parkę, a ja nareszcie będę mógł wrócić do domu. Wspominając demona, warto nadmienić, że jeżeli tylko takie stworki zamieszkują zaświaty to nie mamy czego się obawiać. Co to za demon, skoro jego jedyną umiejętnością jest zatrzaśnięcie drzwi czy bujanie żyrandola. Może co najwyżej zostać przyjacielem rodziny, a nie śmiertelnym niebezpieczeństwem. Na szczęście stwór nie posiadał formy cielesnej, dzięki czemu na ekranie jest o jednego aktora mniej, co niewątpliwie cieszy, bo poziom aktorstwa wypada żałośnie.
Jak to w produkcjach tego typu zwykle bywa, grają amatorzy, co niestety widać na każdym kroku. Katie cały czas robi wystraszoną minę, jakby zobaczyła przebiegającą mysz, a nie skutki działalności zjawisk nadprzyrodzonych, a jej ulubione i w kółko powtarzane zdanie to "Oh my God", które pojawia się z częstotliwością wyrazu "fuck" w Człowieku z blizną. Jeszcze gorzej wypada Micah, przypominający nie w pełni rozwiniętego umysłowo dzieciaka, który zwraca uwagę wyłącznie na ulubioną zabawkę, w tym przypadku kamerę. Jest irytujący, a jego zachowanie mało realistyczne. Jego dziewczyna krzyczy, a on zamiast biec sprawdzić, co się stało woli pobiec najpierw po kamerę, a jego sposobem na poradzenie sobie z przeciwnikiem jest krzyk.
Paranormal Activity to fenomen, nad którym pewnie jeszcze długo będą się zastanawiać wielcy świata filmowego. Jak to się stało, że niezależny horror tyle zarobił?. Wolę o tym filmie szybko zapomnieć, gdyż nie jest niczym więcej niż amatorskim dziełkiem, które powinno być pokazywane znajomym reżysera a nie widowni na całym świecie. Zabrakło oryginalnego pomysłu, porządnego wykonania i - co gorsze - emocji. Bardziej polecam powtórny seans Blair Witch Project niż pierwszy seans Paranormal Activity.
Tytuł: Paranormal Activity
Reżyseria: Oren Peli
Scenariusz: Oren Peli
Obsada: Katie Featherston, Micah Sloat
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2007
Data premiery: 20 listopada 2009
Czas projekcji: 86 min.
Reżyseria: Oren Peli
Scenariusz: Oren Peli
Obsada: Katie Featherston, Micah Sloat
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2007
Data premiery: 20 listopada 2009
Czas projekcji: 86 min.
Tagi:
Paramormal Activity