Osoby, które przeczytały książkę Patricka Suskinda, wiedzą dobrze, że nie mamy w tym przypadku do czynienia z pełnymi przygód i romantyzmu poszukiwaniami zapachu doskonałego. Jean Baptiste Grenouille dążąc do celu pozostawia za sobą liczne ofiary – trupy kobiet pięknych, których zapachy mają razem stworzyć idealne perfumy. Mordów swoich dokonuje jednak zupełnie bez emocji. Pochłonięty misją, pozbawia młode dziewczyny życia bez mrugnięcia okiem, traktując je jako składnik, a nie jako żywe istoty. Wizja tak bezlitosnego mordercy potrafi autentycznie poruszyć.
W rolę tą genialnie wprost wpasował się Ben Whishaw. Młody, drobny, z jednej strony wzbudzający sympatię, a nawet litość, z drugiej zaś mający we wzroku dziwną, ledwie dającą się uchwycić obsesję. Bez grymasów na twarzy, bez krzyków – jedno spojrzenie tego młodzieńca i wiemy, że byłby w stanie posunąć się do wszystkiego. Whisawowi dzielnie kroku dotrzymują postacie drugoplanowe. Dustin Hoffman w roli perfumiarza Giuseppe Baldiniego, z właściwą sobie manierą aktorską, nadaje filmowi nieco lekkości. Świetny Alan Rickman, tym razem jako kupiec Antoni Richis, także wypadł przekonująco, próbując ratować swoją córkę (w tej roli zjawiskowo piękna Rachel Hurd-Wood) przed psychopatycznym mordercą terroryzującym jego miasto.
Po seansie zdecydowałem, że koniecznie muszę przeczytać literacki pierwowzór filmu Toma Tykwera. Jestem bardzo ciekawy, w jaki sposób za pomocą słów autorowi podołał zadaniu przedstawienia bogatego świata zapachów, woni i odorów wypełniających Paryż XVIII wieku. W filmie udało się to nad wyraz dobrze, choć samo zadanie nie było łatwe. Reżyser dlatego nie poświęca zbyt wiele czasu, aby mówić o zapachach. Ona je nam pokazuje. Film jest bardzo wysmakowany wizualnie. W kinie autentycznie da się poczuć odór paryskiego targowiska – ryby, wnętrzności zwierząt, wymiociny, szczury, robactwo – wszystko to jest przedstawione bardzo sugestywnie. Z drugiej strony okolice miasteczka Grasse, do którego Grenouille udał się po naukę perfumiarskich technik zachowywania zapachów, wypełnia woń wrzosów, lasów, łąk, co da się odczuć dzięki bardzo plastycznym zdjęciom Franka Gieble.
Film niestety nie jest bez wad. Kuleje głównie sam początek i końcówka, i nawet nie pod względem fabuły. Chodzi raczej o środki użyte do jej przedstawienia. W trakcie filmu zresztą kilkakrotnie twórcy, chcąc pokazać na przykład śledzenie przez głównego bohatera zapachem, stosują montaż typowy raczej dla filmów akcji, zupełnie nie pasujący do klimatu filmu i jego estetyki.
Odporny byłem jednak na te drobne usterki. Próba wciśnięcia mi przez reżysera moralizatorskiego przesłania, czy też raczej humorystyczny niż erotyczny wydźwięk finałowej orgii także mi umknęły. Historia o obsesyjnym dążeniu do celu przez człowieka, który nie potrafi kochać, nie jest kochany, a próbuje odnaleźć zapach wzbudzający w ludziach miłość jest zarówno tragiczna, jak i przerażająca. Przede wszystkim jednak wciąga.