» Recenzje » Niezwyciężony Iron Man

Niezwyciężony Iron Man


wersja do druku
Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

Niezwyciężony Iron Man
Uprzedzam, że wstęp recenzji będzie autobiograficzny, więc można go swobodnie ominąć.

Zawsze lubiłam czytać książki napisane z myślą o płci brzydkiej. Poczynając od serii "Tomków" Alfreda Szklarskiego po Trzech muszkieterów Aleksandra Dumas. Jako dziecko PRLu amerykańskie kreskówki odkryłam dość późno, ale gdy już to zrobiłam, z wielką sympatia zaczęłam oglądać zwłaszcza " chłopięce animacje". Szczególnie ukochałam sobie Jonny’ego Questa i Scooby Doo. Jakiś czas później, jako istota ciut bardziej dojrzała, skacząc po kanałach, trafiłam na przygody Iron Mana. Nie są może bardzo odkrywcze ani nie należą do moich ulubionych, ale zachęciły mnie do sięgnięcia po wydanego przez Vison na DVD – Niezwyciężonego Iron Mana.

Akcja filmu przenosi widza kilka lat wstecz w stosunku do wydarzeń przedstawionych w serialu, pokazując początek historii kolejnego superbohatera. Zaczyna się, jak to zwykle bywa, niewinnie i po raz kolejny okazuje się, że obrońcą świata można zostać właściwie przez przypadek.

Biznesmen i wynalazca, Tony Stark, który czas poświęca planowaniu inwestycji i badań, ich wykonanie powierzając przyjaciołom, spędza bardzo przyjemnie czas w objęciach pięknych kobiet. Najnowsze zadanie, jakiego podjęła się reprezentowana przez niego firma, dotyczy odkrycia chińskiej świątyni. Ani Stark, ani żaden z jego współpracowników nie zdaje sobie sprawy, z tego, że jest ona obłożona klątwą. Od tysiąca lat, chcąc zapobiec odrodzeniu się złego i okrutnego Mandaryna, miejsce chroni grupa wyspecjalizowanych wojowników, zwanych "Smokami". Niestety, prowadzone wykopaliska archeologiczne budzą cztery złe i wierne Mandarynowi duchy, które wyruszają, by zdobyć magiczne pierścienie, przywracające potęgę ich pana. "Smoki" przeprowadzają udany zamach na Starka, który zostaje ciężko ranny. Uwięziony, wraz z najbliższym przyjacielem, konstruuje zbroję, która utrzymuje go przy życiu i stanowi oręż do walki ze złem, zapewniając nadludzką siłę i wytrzymałość. W ten sposób rodzi się Iron Man, którego zadaniem będzie stoczyć walkę nie tylko o dobro, ale przede wszystkim o przetrwanie ludzkości.

Fabuła dość typowa dla opowieści o superbohaterach, zbudowana na banalnym schemacie – nawrócony bawidamek rusza na ratunek światu, by odkupić winy. Przyznaję jednak, że ogląda się Niezwyciężonego Iron Mana nadspodziewanie dobrze. Historia – choć jej finał jest oczywiście dość łatwy do przewidzenia – wciąga i zapewnia prawie półtorej godziny niezłej rozrywki. Ciekawie nakreślono charaktery postaci, w tym tytułowego bohatera, dobrze oddano relacje międzyludzkie i konieczność dokonywania często dramatycznych wyborów. Przemiana bohatera jest dla widza w miarę bezbolesna, a co więcej można w nią uwierzyć bez większych problemów.

Jako że Niezwyciężony Iron Man to animacja, warto rzec słów kilka o sposobie jej wykonania. Niestety, dla fanów filmów rysunkowych (w szerokim tego słowa znaczeniu) mam smutną wiadomość – nie będziecie zachwyceni. Momentami jest całkiem dobrze, ale czasami fatalnie. Mnie, totalnemu laikowi, w tej dziedzinie wydawało się chwilami, iż oglądam nie film, a stworzoną dziesięć lat temu grę komputerową. I to chyba mój jedyny zarzut wobec twórców filmu. Zapewne dla znawców gatunku poziom animacji ma największe znaczenie i pierwsze kilka minut Niezwyciężonego Iron Mana może ich zniechęcić do dalszego oglądania.

Co mogę powiedzieć słowem podsumowania? Pomimo kilku niedociągnięć, warto poświęcić filmowi trochę uwagi. Ja spędziłam udane półtorej godziny przed ekranem, oglądając film, który zapewnił mi rozrywkę, wciągającą historię i błękitnookiego bruneta jako głównego bohatera.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku
Civil War w świecie Marvela
Po której jesteś stronie?
Superhero
Gniot na wrotkach
Iron Man
Niebohaterski superbohater

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.