Przegląd SFowy.
W działach: SF | Odsłony: 4W piątek byłem w kinie na Dystrykcie 9, który prócz tego, że mi się podobał, to skłonił mnie do zadania sobie pytania: Co lubię w SF i jakie filmy znalazłyby się w Saj Faj Top Ten? Najpierw zajmę się drugą częścią pytania.
Oto przed Wami Malaggarowa lista dziesięciu ulubionych filmów SF (na potrzeby posta pod SF podciągam także twory nie będące ściśle SFem, ale będące bardzo blisko tego gatunku). Kolejność jest w pełni przypadkowa.
1. Alien (DC) - Gdy po raz pierwszy obejrzałem jedynkę Aliena stwierdziłem, że to niezły horror sf, w którym mamy fajnego kosmitę i dobry klimat. Gdy obejrzałem DC zmieniłem zdanie. Klimat w wersji reżyserskiej został wywalony w kosmos, a cały film, w moim odczuciu, stał się cięższy i bardziej trzymajacy w napięciu. Mówiąc wprost: Dostał te cechy horrorów/sfów, które lubię.
2. Blade Runner - Choć nigdy nie byłem zachwycony fabułą BRa i nie przepadam za Harrisonem F., to ten film bez wahania umieściłem na mojej liście. Dlaczego? Bo ma klimat. Bo miasto pokazane w nim kopie w krocze. Bo czuję w nim tego samego ducha, którego czuję w Dark Heresy.
3. Star Trek The Motion Picture - Kawał solidnego filmu ze świetnym pomysłem wyjściowym i fajnym rozwinięciem go. Dodatkowo podobał mi się sposób, w jaki napisana została rola Kirka. Z kosmicznego śmiałka stał się podtatusiałym facetem, który siedząc za biurkiem zatracił swoje najcenniejsze cechy.
4. Hardware - Kolejny horror sf na liście. Starcie na linii człowiek - maszyna uważam za bardzo atrakcyjny motyw fantastyki naukowej. Tutaj dodatkowo doprawiony fajną stylistyką i klimatem.
5. The Thing - Najmocniejszy horror, jaki widziałem. Osamotnienie, brak zaufania do innych, klaustrofobiczność, nieznana istota. Wszystko to połączone ze sobą daje klimat o gęstości smoły i w ilości takiej, że aż wypływa z ekranu.
6. Andromeda Strain - Znów fajny klimat, niespieszność narracji i atrakcyjna warstwa wizualna.
7. Brazil - Totalitaryzm i biurokracja w sosie absurdu? Biorę!
8. Terminator - Jako dziecko strasznie bałem się sceny, gdy Terminator wychodzi z płomieni pod postacią metalowego szkieletu. Dziś, rzecz jasna, scena nie powoduje u mnie chęci wlezienia za fotel, ale film nadal trzyma mnie w napięciu. Wszystko dzięki (po raz kolejny!) starciu człowieka z maszyną i dobrej (tak, nie boję się tego stwierdzenia) roli Arniego.
9. Screamers - Trafiłem na ten film przypadkiem. Pierwsza myśl była w tym stylu: "Albo będzie do gniot klasy B, albo mocarny film w brudnych dekoracjach". Screamers okazał się należeć do tej drugiej kategorii. Jest absolutnie w starym, dobrym sfowym stylu.
10. 2001: A Space Odyssey - Moc w najczystszej postaci. Nawet parę dłużyzn ("trip bohatera" chociażby) nie ma wpływu na moją opinię. Absolutne mistrzostwo gatunku. Do tego fantastyczna scena z monolitem na księżycu (przypomnijcie sobie "muzykę" w tym momencie!).
A teraz wyjaśnienie, czemu parę filmów, które w opinii wielu z Was zapewne powinny były się znaleźć na liście.
Aliens - Niektórzy się nim zachwycają. Ja byłem zawiedziony tym, co Cameron zrobił. Oddział marines zachowujący się jak gimnazjaliści + obcy jako (nie będę ukrywał) mięcho armatnie nie podobał mi się i do dziś nie podoba.
Predator - Nie ta liga, co filmy wymienione przeze mnie. Porządny akcyjniak z kosmitą w roli wroga głównego bohatera, ale nic ponadto. Tym niemniej kopie Predatora 2 w zad, bowiem dwójka jest dla mnie totalnym niewypałem, który nie ma do zaoferowania nic prócz fajnej sceny w chłodni.
Matrix - Bełkot metafizyczny w najczystszej postaci. 3 podejścia do obejrzenia i ani razu nie dałem rady wytrzymać bez skakania po kanałach. Więcej frajdy miałem oglądając American Cyborg: Steel Warrior.
Saga Star Wars - Naprawdę myślałeś, że uznam to (pomimo mojej miłości do OT) za film, który leżał blisko dobrych SFów? ;)
Dystrykt 9 - Przez niektórych obwieszczany nowym mesjaszem SF. Dla mnie dobry film, w którym prócz wielu ciekawych patentów znalazło się zbyt dużo dziur. I w którym druga połowa filmu była za bardzo spod znaku "Kabum, rozpierdziu, trzask"
A teraz odpowiedz na drugą część. Co lubię w SF?
- Klimat zagrożenia. Nie musi być do kosmita, który z palcem w kosmicznym tyłku anihiluje ludzi. Wystarczy, że z ekranu będzie emanować poczucie niebezpieczeństwa i tajemnicy związanej z kontaktem z czymś nieznanym.
- Starcie człowieka z maszyną. Absolutny klasyk tematów fantastyki naukowej, który, o ile podany jest w atrakcyjnej formie, zachowuje są świerzość przez długie lata.
- Tajemnicę. Nic tak nie wciąga mnie jak dobra tajemnica w filmie. Do tego pomaga ona zbudować klimat zagrożenia (patrz wyżej).
- Osamotnienie. Akcja może dziać się na statku daleko od ziemi, albo w megapolis. Ważne, by bohater(owie) byli zdani w dużej mierze na siebie.
Cdn. może nastąpi.