» Teksty » Z Innej Bajki (dawniej: Poza Fantastyką) » Kino prawnicze - Dwunastu gniewnych ludzi (artykuł)

Kino prawnicze - Dwunastu gniewnych ludzi (artykuł)


wersja do druku

Dwunastu gniewnych ludzi - atypowy dramat sądowy

Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

Kino prawnicze - Dwunastu gniewnych ludzi (artykuł)
W czasach współczesnych, wobec ogromnego wpływu, jaki na przeciętnego człowieka wywiera telewizja, kino, prasa czy literatura, prawo winno być rozpatrywane w szerokim społeczno- ekonomicznym kontekście. Co więcej, prawo i kultura masowa niezwykle silnie na siebie wpływają – społeczne, publiczne spojrzenie na prawo jako dziedzinę, legislację czy przedstawicieli prawa oparte jest na wizji prawa przekazywanej przez kulturę masową, przede wszystkim kinematografię. Pojawiają się coraz to nowe koncepcje na temat zależności prawnika czy też prawa jako dziedziny, i filmu. Jedną z ciekawszych prezentuje związany z Uniwersytetem Westminsterskim, Meyer, który znajduje liczne podobieństwa między adwokatem a twórcą kina: "Podobnie jak filmowiec, adwokat na sali sądowej jest reprezentującym określoną kulturę mówcą, opowiadającym opartą na faktach historię, w której przedstawia relację z pewnych zdarzeń oraz konkretną wizję świata". Zgodnie z jego opinią, schemat działania prawnika i filmowca jest niemalże identyczny. Obaj działają według ściśle określonego planu, układając scenariusz tego, co będzie się działo na ekranie lub sali sądowej. Aktor wygłasza w finale ostatnią, podsumowującą kwestię, po której pojawiają się napisy, zaś prawnik w mowie końcowej zawiera wszystkie istotne – korzystne dla swojego klienta – elementy, które wystąpiły w toku procesu. Obydwaj uczą się swoich ról, przygotowując się do wystąpienia. Obydwaj są oceniani przez określone audytorium: aktor przez publiczność oraz krytykę w formie opinii lub recenzji, zaś prawnik – przez sędziego lub ławę przysięgłych w formie wyroku.

Jednym z najciekawszych podgatunków kina prawniczego jest "courtroom drama", obejmujący filmy, których akcja dzieje się w głównej mierze na sali sądowej. Najbardziej znanym przedstawicielem tego gatunku jest Dwunastu gniewnych ludzi. Przedstawicielem nietypowym. Warto zauważyć, iż – wbrew pozorom – akcja filmu toczy się w przeważającej części w pokoju narad, a nie na sali sądowej. Zamiarem reżysera, co potwierdza między innymi jeden z badaczy zależności prawa i filmu, Timothy O. Lenz, było "wykazanie istotnej różnicy pomiędzy liberalnym i konserwatywnym podejściem do przestępstwa oraz utożsamienie liberalnego podejścia ze sprawiedliwością".

Film opowiada historię obrad ławy przysięgłych nad werdyktem, który zapaść ma w sprawie o morderstwo. Podejrzanym jest osiemnastoletni Latynos oskarżony o zadźganie ojca nożem. Jeżeli zapadnie orzeczenie: "winny", chłopak zostanie skazany na karę śmierci. Zawiązanie akcji Dwunastu gniewnych ludzi następuje już po mowach końcowych obrony i oskarżenia. Sędzia zwraca się do ławy przysięgłych: "Wysłuchaliście zeznań. Odczytano wam przepisy prawa i zinterpretowano w sposób właściwy dla sprawy. Waszym obowiązkiem jest więc usiąść i spróbować oddzielić fakty od wyobrażeń". Dwunastu gniewnych to: trener licealnej drużyny baseballu, spokojny urzędnik bankowy, biznesmen (nie radzący sobie w roli ojca), pewny siebie makler, mieszkaniec slumsów, poważany malarz pokojowy, sprzedawca marmolady (fan baseballu), architekt Davis, doświadczony życiowo i mądry emeryt, właściciel zakładu naprawy pojazdów o skrajnie rasistowskich poglądach, jubiler (emigrant z Europy) i pracownik agencji reklamowej. Proces dochodzenia do rozstrzygnięcia powinien być ograniczony niemal do minimum z powodu niesprzyjających warunków zewnętrznych. Dzień jest niesamowicie upalny, a pokój narad mały, a więc tym bardziej niewygodny. Co więcej, wszystkie dowody i zeznania wskazują młodego mężczyznę jako sprawcę. Sąsiad zeznał, iż w wieczór, w który popełniona morderstwo słyszał kłótnię i to, że ojciec uderzył syna. Około północy usłyszał, że syn grozi ojcu śmiercią, a potem odgłos padającego na podłogę ciała. Osiągnięciu jednomyślnego werdyktu sprzyja również fakt, iż oskarżony jest Latynosem, a wszyscy przysięgli to biali mężczyźni. Początkowo w sposób delikatny reżyser sygnalizuje, że wpływ na osąd przysięgłych mieć będą uprzedzenia.

Wszystkie fakty ocenić mają przysięgli. Pierwsze uwagi wymieniają jeszcze przed oficjalną naradą. Oskarżyciel przedstawił argumenty, poparte mocnymi środkami dowodowymi. Wobec panującego przekonania, że oskarżony jest winny, pierwsze głosowanie ma miejsce tuż po udaniu się do pokoju narad. Wynik jest jednak zaskakujący – jedenaście do jednego. Przysięgły numer 8 – przyparty do muru natłokiem pytań – wyjaśnia, iż wcale nie uważa, że oskarżony jest niewinny. Jest niemalże przekonany o jego winie. Chce jednak, aby przysięgli przedyskutowali kwestie, które pojawiły się w toku rozprawy i sprawdzili wszystkie możliwości interpretacji faktów wynikających z dowodów przedstawionych w sprawie. W toku narady coraz wyraźniej widać, iż na sposób postrzegania sprawy, a co się z tym wiąże na cały proces ustalania werdyktu, większy wpływ niż litera prawa, mają czynniki osobiste. Przykładowo, fan baseballu spieszy się na mecz swojej ulubionej drużyny, a w związku z tym chce jak najszybciej opuścić gmach sądu a biznesmen chce ukarania chłopaka oskarżonego o zabójstwo ojca, gdyż jego więź z synem właściwie nie istnieje i wydaje mu się, iż skazując Latynosa na śmierć, ukarze równocześnie własne dziecko.

Wyjątkiem jest przysięgły numer 8 – bardziej niż werdykt interesuje go proces podejmowania decyzji. Stosuje rozmaite strategie, dzięki którym wpływa na opinie przysięgłych. Primo, stare prawnicze porzekadło mówi: "Jeśli fakty przemawiają na twoją korzyść, a prawo jest przeciwko tobie, wykorzystaj fakty; jeśli zaś prawo przemawia na twoją korzyść, a fakty – na niekorzyść, skorzystaj z prawa". Fakty przemawiają przeciwko oskarżonemu chłopakowi, toteż przysięgły numer 8 postanawia wykorzystać dokonania legislatywy. Przeanalizowanie dowodów przedstawionych przez oskarżenie zgodnie z literą prawa prowadzi do ich podważenia i sprawia, że przysięgli zmieniają zdanie i głosują "niewinny". Secundo, Davis – poprzez uświadomienie pozostałym przysięgłym sytuacji osobistej młodego Latynosa (dorastanie w ubóstwie, brak matki, doświadczanie przemocy ze strony ojca) – sprawia, że Ława spogląda na oskarżonego z sympatią. I tertio, przysięgły numer 8 podważa umiejętności obrońcy z urzędu, który nie przesłuchał w sposób prawidłowy naocznego świadka, nie zadał właściwych pytań, a przez to działał w sposób oczywisty na szkodę klienta. Wykazując brak kompetencji obrońcy, Davis podważa twierdzenie oskarżenia – Latynos jest winny, bo zachowuje się, jakby był winny – wskazując, iż oskarżony wygląda na winnego z winy obrońcy z urzędu, który popełnił liczne błędy. Jeden z oskarżycieli usiłuje obalić stanowisko przysięgłego numer 8, mówiąc, że: "[prawnicy] znają odpowiedzi i sądzą, że zaszkodzą sprawie, jeśli zadadzą pytania". Jednakże przysięgli – a także ogół społeczeństwa reprezentowany przez widzów czy media – uważają, że jeśli oskarżony korzysta z prawa do odmowy zeznań, to ma coś do ukrycia. Brak umiejętności obrońcy z urzędu spowodował, iż nie udało się zrealizować najważniejszej funkcji procesu, jaką jest ustalenie stanu faktycznego.

W kontekście filmu Dwunastu gniewnych ludzi czy innego znakomitego przedstawiciela gatunku "courtroom drama" jakim jest Świadek oskarżenia stwierdzić można, że jednym z najistotniejszych elementów prawa jako systemu (gwarancją wolnością) jest prawo każdego człowieka do "możliwości korzystania z usług bezinteresownego i oddanego sprawie bojownika o prawdę i sprawiedliwość". W Świadku oskarżenia jest nim Sir Wilfrid Robarts, który – wbrew wszelkim dowodom, opinii publicznej i radom przyjaciół – prawników – podejmuje się, z wielkim zaangażowaniem, obrony mężczyzny oskarżonego o zabójstwo bogatej wdowy. W filmie Dwunastu gniewnych ludzi takiego obrońcy zabrakło, dzięki czemu przysięgli dostrzegają konieczność aktywnego udziału w procesie dochodzenia do prawdy. Połowa przysięgłych głosuje "winny", a połowa – "niewinny", a konieczne jest ustalenie jednomyślnego werdyktu. Jako że najważniejszymi dowodami są: narzędzie zbrodni i rana zadana ofierze, przysięgli postanawiają, w drodze eksperymentu procesowego, odtworzyć przebieg zdarzeń, tak jak je opisano na sali sądowej. Narzędzie zbrodni jest dość charakterystyczne, ze zdobioną rękojeścią, a oskarżony wyjaśnia, iż miał identyczny nóż, ale wypadł mu on przez dziurę w kieszeni. Przysięgli są przekonani, iż ostrze wbite w klatkę piersiową ofiary należało do oskarżonego, do chwili gdy Davis wyciąga identyczną broń zakupioną w sąsiedztwie miejsca zbrodni. Można więc w dość prosty sposób obalić środek dowodowy wskazany przez oskarżenie. Kiedy okazuje się, że naoczny świadek ma wadę wzroku, którą trzeba korygować okularami i jest wielce nieprawdopodobne, iż – przy sporym natężeniu ruchu ulicznego – rzeczywiście widział mordercę, a chłodna logika zwycięża nad uprzedzeniami, wszyscy przysięgli głosują "niewinny". Proces dochodzenia do prawdy i jednomyślnego oraz sprawiedliwego werdyktu przysięgły numer 8 podsumowuje następująco: "trudno jest nie brać pod uwagę własnych uprzedzeń. Uprzedzenia zawsze zaciemniają prawdę. (...) Być może nigdy nie dowiemy się, czy chłopak zabił. Nikt tak naprawdę nie wie. (...) My tylko żonglujemy przypuszczeniami".

Problematyka filmu pozostaje w obszarze działania zasady domniemania niewinności. "Każdy człowiek oskarżony o popełnienie przestępstwa ma prawo, aby uznawano go za niewinnego dopóty jego wina nie zostanie mu udowodniona zgodnie z prawem podczas publicznego procesu, w którym miał wszystkie gwarancje konieczne dla swojej obrony". Winę trzeba więc udowodnić, a w razie jakiejkolwiek wątpliwości, należy orzec na rzecz oskarżonego. W przypadku Dwunastu gniewnych ludzi przysięgły numer 8 wskazuje, jak istotne jest zastosowanie tej zasady. Davis podważył dowody oskarżenia, toteż wyrok brzmiał "niewinny" i chociaż nie poznamy prawdy na temat zabójstwa, to sprawiedliwość i tak zatriumfowała.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Malkav
   
Ocena:
0
Nikita Michałkow zrobił w tym roku niezly remake tego filmu pt. 12. Film genialny. Oryginalu niestety nie znam.
31-12-2007 12:38
NoOne3
   
Ocena:
0
Ja z kolei widziałem jedynie pierwowzór. Uważam film za genialny.

ALE NA BOGI! OZNACZCIE ARTYKUŁ JAKO SPOILER!

Artykuł jest ciekawy i dokładny, ale rozbiera całą fabułę filmu z wyszczególnieniem punktów zwrotnych i pozostaje zobaczyć tylko "jak to zagrali", podczas gdy najwięcej satysfakcji dało mi w tym filmie obserwowanie rozwijającej się fabuły.

Sama gra aktorska też mnie urzekła, prawdopodobnie przez zupełną niezgodność postaci ze stereotypami eksploatowanymi w dzisiejszym kinie.
31-12-2007 12:55
Beamhit
   
Ocena:
0
Znam też oryginał, i też uważam że to jeden z lepszych filmów w historii kina. I pokazuje, ile można uzyskać napięcia i niepewności u widza, pokazując mu tylko 12 zapoconych ludzi zamkniętych razem w ciasnym pomieszczeniu.
31-12-2007 15:26
Gruszczy
   
Ocena:
0
Niezły tekst. film.polter.pl wychodzący z pola fantastyki daje coraz lepsze pomysły. Super :)
31-12-2007 17:36
Marigold
   
Ocena:
0
Oznaczenia przed spoilerami nie było, dlatego że wydaje mi się, iż w artykule-analizie zawsze opisuje się film z detalami, rozkładając akcję na czynniki pierwsze.
Dziękuję :)
01-01-2008 12:12
Ezechiel
    Hmm
Ocena:
0
Niezły artykuł - szkoda tylko, że streszczenia filmu jest więcej niż własnych wniosków.

1. Razi mnie stosowanie kalki językowej "werdykt". Zgodnie z moim Collinsem angielskie słowo "verdict" w kontekście prawniczym oznacza wyrok.

2. W tekście znalazłem kilka nadużyć logicznych:

"Davis podważył dowody oskarżenia, toteż wyrok brzmiał "niewinny" i chociaż nie poznamy prawdy na temat zabójstwa, to sprawiedliwość i tak zatriumfowała."

Skoro nie znamy sprawcy, to zatryumfowało co najwyżej prawo i zasada domniemania niewinności, nie zaś sprawiedliwość.

""możliwości korzystania z usług bezinteresownego i oddanego sprawie bojownika o prawdę i sprawiedliwość"

Skąd ten wniosek? Ostrzeżenie Mirandy precyzuje to trochę inaczej?.

3. Po "Civil Action" niestety przestałem wierzyć w anglosaski system prawny, prezentowany idealistycznie w "12 gniewnych ludziach". Na pewno funkcją ławników nie jest dochodzenie do prawdy, oni mają tylko orzec o słuszności wnioskowania stron.

Wyobrażacie sobie rekonstrukcję zdarzenia "na zdrowy chłopski rozum" w przypadku zamachu bombowego, otrucia lub masowej strzelaniny?

Niestety współczesny ławnik jest statystycznie coraz głupszy, przez co ma problemy z interpretacją i krytyczną analizą dowodów. W wyniku tego coraz bardziej liczy się ekspresja prawnika, nie zaś spójność postępowania. Poczytajcie o efekcie "CSI" - o tym jak kultura masowa zaburzyła proces karny.
01-01-2008 14:15
NoOne3
   
Ocena:
0
Dlaczego uważasz, że werdykt to kalka językowa? To słowo dość dobrze zakorzenione w języku i przybyłe do nas raczej z łaciny (zapewne prawniczej :P).

Wniosek końcowy natomiast również uważam, za trochę nietrafny. Zamiast triumfu sprawiedliwości widzę niesamowity "fuks" oskarżonego. W końcu sytuacja przedstawiona w filmie jest bardzo nietypowa i wcale nie gloryfikuje systemu ławniczego. Wystarczy wyobrazić sobie, co stałoby się, gdyby to nie pan Davis został ósmym ławnikiem, lecz ktoś inny?

W samym filmie widzę, nie zachwyt nad systemem prawnym, ale doskonale zagrane i zekranizowane studium dyskusji, sporu. Bardzo istotnego. Prowadzonego przez przypadkowo wybranych ludzi.
Jednocześnie przedstawiona jest niejednoznaczność sytuacji, uprzedzenia ławników i świadków, środowisko i sytuacja w jakiej żył oskarżony.
02-01-2008 22:39
Ivrin
   
Ocena:
0
Gruszczy - skoro takie teksty nie trafiają w próżnię, to w styczniu będzie dalsza część kina prawniczego i klasyk Kurosawy:)

NoOne3 - wszak przy artykule oznaczenie spojlerów raczej jest zbędne... ale następnym razem postaramy się, aby było przynajmniej w zapowiedzi.

A prawo zwycięża, wszak na werdykt nie powinny mieć wpływu osobiste uprzedzenia... chociaż zarówno '12', jak i 'Świadek' pokazują, że zwycięstwo prawa nie musi mieć wiele wspólnego ze zwycięstwem prawdy. Zamiast zachwytu widzę raczej, o ile nie zdecydowaną krytykę tego systemu, to przynajmniej postawienie trafnych pytań. Sytuacja w '12' nie jest skrajna, a jednak i w takim przypadku osądzający odbierają ją bardzo osobiście. Nie liczą się też dowody, a to, jaki jest obrońca. A jak wiele od niego zależy i jak można manipulować faktami bezbłędnie i na wesoło zilustrowało już 'Żebro Adama':)
03-01-2008 03:45
Ysabell
   
Ocena:
0
Merigold: Davis podważył dowody oskarżenia, toteż wyrok brzmiał "niewinny" i chociaż nie poznamy prawdy na temat zabójstwa, to sprawiedliwość i tak zatriumfowała.

Ivrin: A prawo zwycięża, wszak na werdykt nie powinny mieć wpływu osobiste uprzedzenia...

To ciekawe, że w tym kraju ostatnio coraz więcej osób traktuje "prawo" i "sprawiedliwość" jako wyrażenia jednoznaczne... ;P

P,MSPANC :)


PS. Przyjemny artykuł, mam nadzieję, że będzie takich więcej. Chociaż, tak jak Ezi wolałabym mniej streszczenia, a więcej analizy...
10-01-2008 14:19
Ivrin
   
Ocena:
0
Oj, nie. Wręcz przeciwnie i zgodnie z prawdą: prawo i sprawiedliwość zestawione razem to niezły żart:P. Prawo zwycięża o tyle, że tak ma być, zgodnie z jego literą: na korzyść oskarżonego, jeżeli nie udowodni się mu winy. A nie udowodniono. Przysięgli chcą go skazać, bo jest gorąco, bo sie spieszą, bo ktoś był kiepskim ojcem. Bazują na emocjach - ilustracja na czym faktycznie opiera się system ławników. Oczywiście film amerykański, więc jest ostatni sprawiedliwy, o tyle jednak niezbędny, że demaskuje prawdę. O ewentualnym zwycięstwie sprawiedliwości, choć bardzo pokrętnym, będzie można mówić przy 'Zabić drozda' [kolejny tekst z 'cyklu prawniczego';)], gdzie już jednak nie ma tego optymizmu (i znów nie sposób będzie zestawić prawa i sprawiedliwości w jednym szeregu:>)
12-01-2008 01:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.