» Recenzje » Harry Potter i Zakon Feniksa

Harry Potter i Zakon Feniksa


wersja do druku

Ratuj się, kto może!

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Harry Potter i Zakon Feniksa
Harry Potter i kamień filozoficzny okazał się średniej jakości bajką dla dzieci. Harry Potter i Komnata Tajemnic, mimo iż nieco zabawniejszy, skierowany był nadal do widowni grubo poniżej osiemnastego roku życia. Dopiero zmiana reżysera w Więźniu Azkabanu przyniosła ze sobą chłodny powiew wieczoru w ciemnej alejce. Alfonso Cuarón poradził sobie znacznie lepiej niż jego poprzednik, lecz do Czary Ognia postanowiono zatrudnić kolejnego twórcę. Wybór okazał się nad wyraz udany - czwarta część Harry'ego Pottera była najlepszą produkcją serii o młodym czarodzieju. Gdy dwa lata temu pisałem recenzję Czary Ognia, zadałem retoryczne pytanie, czy po tak udanym filmie zmiana głównego składu twórców (reżysera, operatora oraz scenarzysty, który napisał scenariusze do wszystkich dotychczas nakręconych Potterów) jest aby właściwym krokiem. Po seansie najnowszego filmu na podstawie prozy J. K. Rowling przepełnia mnie niewypowiedziany żal, że producenci nie mieli okazji przeczytać mojej recenzji i zastanowić się nad zadanym w niej pytaniem.

Z początku wydaje się, że pod względem reżyserii Zakon Feniksa nie jest totalną klapą. Film otwiera scena, w której w upalne popołudnie Harry’ego dręczy jego kuzyn Dudley, odważny ze swoim "gangiem" za plecami. Konfrontację przerywa niespodziewana zmiana pogody - nagle zrywa się potężny wiatr, gromadząc na niebie złowieszcze czarne chmury. Uciekający kuzyni trafiają do podziemnego przejścia, w którym napadają na nich mroczne zakapturzone postacie - Dementorzy. Klimat i napięcie tej sceny dobrze rokują reszcie filmu. Jak się jednak niebawem okaże, nie należy oceniać dzieła po jego wstępie.

O ile można mieć uwagi do reżysera Davida Yatesa, o tyle prawdziwa krytyka należy się scenarzyście. Michael Goldenberg zdecydowanie nie ma doświadczenia w adaptowaniu literatury. Z całkiem niezłej powieści J. K. Rowling zrobił całkiem marny film. Zamiast pójść w ślady poprzedników - wybrać kilka przewodnich wątków i właściwie powiązać je ze sobą - starał się widocznie wcisnąć do adaptacji jak najwięcej motywów z książki. Nie jest jednak możliwe, by w dwugodzinnym filmie zawrzeć wydarzenia rozpisane na niemal tysiąc stron! Woldenberg, owszem, przedstawił większość zdarzeń zawartych w książce Rowling, lecz z konieczności zmuszony był je poskracać. W efekcie wydaje się, że otrzymaliśmy film epizodyczny, z nadmierną ilością wątków pobocznych i brakiem wątku głównego. Nic dziwnego, że wydarzenia nie przyciągają uwagi, a akcja nie wciąga, skoro nie bardzo wiadomo, do czego zmierzają tak one, jak i główny bohater.

Powieść obfitowała w emocjonujące zdarzenia i zwroty akcji, więc Goldenberg musiał zawrzeć w scenariuszu część z nich. Punktem kulminacyjnym Zakonu Feniksa jest konfrontacja Gwardii Dumbledore'a i tytułowego zakonu z grupą śmierciożerców w Departamencie Tajemnic Ministerstwa Magii. Goldenberg i Yates bezlitośnie pozbawili go jednak mrocznego klimatu i atmosfery zagrożenia - zrezygnowali bowiem z uczynienia z Departamentu prawdziwego, niebezpiecznego labiryntu, przez co najbardziej oczekiwane sceny stały się kolejnym błahym epizodem. Nieco lepiej na tym tle wypadła widowiskowa finałowa walka Dumbledore'a z Voldemortem, lecz i jej pozbawiono smaczków takich jak ożywione pomniki czy udział feniksa.

Mimo starań twórcom nie udało się również przeniesienie na ekran pogłębionej względem poprzednich części psychologii głównego bohatera. Książkowy Harry, ku swemu przerażeniu, odnajduje w sobie spore pokłady gniewu i nienawiści. Ponadto sporą rolę odgrywają w powieści jego problemy miłosne, jako że nie znajduje łatwości w porozumiewaniu się z kobietami. Niezbyt udane relacje z Cho Chang zostały jednak w filmie wyłącznie zasugerowane. Ciemna strona filmowego Pottera objawia się natomiast wyłącznie expressis verbis - kiedy zdradza on swojemu ojcu chrzestnemu obawy, iż może stać się złym człowiekiem. Celuloidowy Harry jawi się nam jednak bardziej jako gorsza wersja Anakina Skywalkera, niż bohater z prawdziwymi problemami wewnętrznymi (szczęśliwie Daniel Radcliffe jest bardziej naturalny niż drewniany Jake Lloyd).

Wydaje się, że film próbują ratować aktorzy, lecz ich wysiłki idą na marne, bowiem postaci przez nich kreowane pojawiają się na ekranie wyłącznie na chwilę (to kolejny objaw syndromu "im więcej, tym lepiej"). Niewiele mógł zaprezentować znakomity Gary Oldman grający Syriusza. Zbyt krótko widzieliśmy Bellatrix Lestrange w interesującej interpretacji Heleny Bonham Carter. Lepiej było nam dane poznać jedynie Imeldę Staunton w genialnej roli profesor Dolores Umbridge. Gra znanej z Very Drake aktorki jest chyba jedną z niewielu rzeczy, jakie fani Harry`ego Pottera docenią w adaptacji Zakonu Feniksa. Wykreowana przez Staunton diaboliczna nauczycielka, z miną i zachowaniem słodkiego kotka, zachowuje się bowiem, jakby zeszła prosto z kart książki Rowling. Po obejrzeniu popisów aktorki, nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek inny mógł zastąpić ją w roli zmanierowanej wiedźmy.

Twórcy Zakonu Feniksa zapomnieli niestety o jednej z najważniejszych zasad kinematografii, mówiącej, że film jest jak okręt - nie popłynie we właściwym kierunku, jeśli nie będzie do tego dążyła cała załoga. Jedna dobra rola to za mało, by uratować idący jak kamień na dno statek.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 2 / 6

Komentarze


Magnes
   
Ocena:
0
"czwarta część Harry'ego Pottera była najlepszą produkcją serii o młodym czarodzieju" - po tym przestałem czytać. Jejka, czy autor oglądał ten sam film co ja? :)
31-07-2007 14:41
15914

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czemu? Ja też uważam, że czwarta część była najlepszą ekranizacją. Niewiele wyprzedziła Komnatę Tajemnic i Więźnia Azkabanu, ale jednak.

Natomiast co do 5-ki zgadzam się całkowicie. Nudnie i bez polotu.
31-07-2007 14:53
kaduceusz
   
Ocena:
0
Chyba czas napisać własna recenzję, bo mam dokładnie odwrotne odczucia :-) A czwórka tez była super :-P
31-07-2007 14:54
Repek
    Ostatnio....
Ocena:
0
...jako że potteromania książkowa mnie ominęła, obejrzałem wszystkie filmy poza kinowym i też uważam, że czwórka jest najlepsza. Po prostu poważniejsza i mocniejsza. Inne zresztą są równie dobre, ale na swoją kategorię wiekową - może w tym problem, że bliżej mi do nastolatka niż dzieciaka z podstawówki? :)

Pozdrówka
31-07-2007 15:01
Magnes
   
Ocena:
0
Czwórka w porównaniu do książki była totalnie spieprzona. Jeśli ktoś czytał książkę, to próby nagięcia fabuły filmu, żeby się trzymały kupy te krótkie fragmenciki, które twórcy wzięli z fabuły były co najwyżej zabawne.
Zresztą samo wycięcie Mrużki praktycznie kładło film na łopatki.
Najbardziej podobała mi się chyba z ekranizacji trójka - tutaj się zgodzę z autorem recenzji, film był naprawdę udany. Coś jednak czuję, że piąta część, jeśli jest nudna i bez polotu, a bardziej zgodna z powieścią niż czwórka, może mi się spodobać. :)

PS. Po przeczytaniu tego co Craven zacytował tym mniej żałuję, że darowałem sobie czytanie recenzji. ;)
31-07-2007 15:06
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"przepełnia mnie niewypowiedziany żal, że producenci nie mieli okazji przeczytać mojej recenzji i zastanowić się nad zadanym w niej pytaniem."

Wow...
31-07-2007 15:34
Repek
    Magnes...
Ocena:
0
...autor recki do ksiązki nawiązuje, ja nie. :) Zresztą - takie porównania nie mają zazwyczaj sensu.

Pozdrówka
31-07-2007 15:38
Łoś
    więcej czasem znaczy mniej
Ocena:
0
Magnes napisal: "piąta część, jeśli jest nudna i bez polotu, a bardziej zgodna z powieścią niż czwórka"
Niestety tak nie jest. Reżyser wyciągnął z książki sporo motywów, ale potraktował je po macoszemu. Przez to pojawiają się one w filmie, lecz wyłącznie w formie krótkich epizodów zupełnie pozbawionych sensu.
31-07-2007 16:26
~Gilbert

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Jak się jednak niebawem się okaże"

EDIT - repek: dzięki, poprawione.
31-07-2007 18:02
~lol2

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ja uważam że trójka filmowa jest najlepsza ze wszystkich!!! czwórka jest po prostu klęską (jeśli chodzi o porównanie z książką) dwójka może być a jedynka jest dla dzieci?????
i mam jedno pytanie opłaca się iść do kina na piątkę czy poczekać na dvd???

ps. a może wogule nie oglądać???
31-07-2007 18:25
Łoś
   
Ocena:
0
Lol2, jeśli widziałeś wszystkie poprzednie częsci i czytałeś książki to warto się przejść chociażby dla wyrobienia sobie własnej opinii. Mi może się nie podobać, ale jak widzisz w powyższych komentarzach, zdania na temat kolejnych części są podzielone. Wszyscy są zgodni chyba tylko do tego, że "Więzień Azkabanu" był świetny.
31-07-2007 19:22
Słowik
   
Ocena:
0
Czy Cuarón ma na imię Alberto?

EDIT - repek: dzięki za uwagę.

Piątki jeszcze nie widziałem, ale 3 i 4 mi się podobały.
01-08-2007 17:22
MadMill
    Do czego to doszło...
Ocena:
0
Nie często zdarza mi się zgadzać z recenzjami tutaj, ale z tą muszę się zgodzić w prawie 100%. Film jest okrojony i w dodatku reżyser nie chcąc przynudzać wyciął lwią część scen - imo wiele bardzo ważnych - to i tak nudy nie uniknął. Postać Dolores Umbridge mnie strasznie irytowała... ale to chyba można uznać na plus, bo w podobny sposób była przedstawiona w książce, no ale genialnej to ja bym i tak jej nie nazwał. Cuarón poradził sobie wyśmienicie z trzecią częścią cyklu, szkoda, że wytwórnia nie związał się z nim na dłużej.

Krótko mówiąc dno. ;P
01-08-2007 18:22
Faust
   
Ocena:
0
Cuaron ma na imie Alfonso, nie Alberto ; ) Ale widze, ze juz zmieniono ; )
O dziwo, z recka sie nie zgadzam. Nie mowie, ze film byl rewelacyjny, co to to nie. Duzo powycinali, duzo pozmieniali, omineli kilka bardzo waznych watkow. Ale w dalszym ciagu ogladalo mi sie to bardzo dobrze :-) Moze dlatego, ze gra tu kilku aktorow, ktorych bardzo lubie? Poza tym - film byl super jezeli chodzi o wizualnosc (szczegolnie walka ze smierciozercami).

Dla mnie 3+/6 ; )
01-08-2007 23:19
nikanor
   
Ocena:
0
Mam pytanie: czy nie denerwuje was, że w każdej części przygód Harrego zawsze musi os pokonywać tego Voldemorta??? Bo mnie już troche...
05-08-2007 00:33
neishin
    4 na 5
Ocena:
0
Kompletnie i bezapelacyjnie się z recką nie zgadzam. Co więcej - dla mnie czwórka była do kitu, ale może dziwny jestem.
Mnie osobiście klipowy klimat piątki się podobał, te wszystkie szybkie montaże, które w zamierzeniu miały w pięc minut pokazać to, co w książce zajmuje od diabła stron. Do tego pierwszy od pięciu części OST, którego da się wysłuchać.
06-08-2007 22:57
Magnes
   
Ocena:
0
neishin, czwórka generalnie podobała się chyba tylko autorowi recenzji :P a OST był genialny w trójce
07-08-2007 08:15
Repek
    MAgnes...
Ocena:
0
...dla wielu osób, które nie czytają cyklu na bieżąco, czwórka była najlepsza, bo zaczęły się wreszcie jakieś poważne problemy i pojawił się sam V.

Pozdrówka
07-08-2007 13:56
Łoś
   
Ocena:
0
Repek - nizwykle trafna analiza:)
Nie czytam bowiem cyklu na bieżąco. Przeczytałem wyłącznie III i IV tom po ang., V po polsku i zacząłem VI znów po ang. (z całym szacunkiem dla tłumacza, wg mnie oryginał dużo lepiej się czyta).
07-08-2007 19:29
marumaru
   
Ocena:
0
film mi się nie podobał.
chaotyczny, posklejany byle jak, dużo świateł, zamieszania, biegania, efektów specjalnych i w efekcie:dużo bałaganu. książkę czytałam dawno, nie pamiętam już dokładnie, ale wydaje mi się, że ktoś, kto nie czytał, to albo ma mętlik w głowie, albo spał. nie wiem oczywiście, ile osób oglądających nie czytało, ale chodzi mi o ten brak całości...
ach i było za mało Snape'a.
Voldemort był dobry, Potter mnie nie rusza, podobnie jak reszta ekipy... po prostu jakoś aktorzy mi nie pasują. trudno mi też stwierdzić, który film był najlepszy, bo żaden nie zrobił na mnie wrażenia.
i mogłoby być więcej Snape'a...^^
07-08-2007 23:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.