» Recenzje » Gabriel

Gabriel


wersja do druku

Anioły i demony

Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

Gabriel
Walka tych z góry z tymi z dołu to temat tak utarty, że nie sposób wyliczyć wszystkich poświęconych jej dzieł. Wątek utarczek pomiędzy aniołami i demonami, tudzież między Skrzydlatymi, przewijał się w filmach (Armia Boga) jak i w książkach (Siewca wiatru i Obrońcy Królestwa Mai Lidii Kossakowskiej). Stawka bitwy nie zawsze jest taka sama - od władzy nad Niebem, aż po dusze ludzi – odmiennie zdaje się urzekać coraz to nowych twórców.

Skusili się także filmowcy z kraju kangurów, czego efektem był całkiem interesujący film - Gabriel. Wraz z tytułowym bohaterem, archaniołem Gabrielem, trafiamy do Czyśćca, czyli spowitego mrokiem miasta. O panowanie nad nim od stuleci toczy się zażarty pojedynek pomiędzy siłami Ciemności i Zastępami Anielskimi. W tej chwili metropolią włada Samael, wraz ze swoją świtą, a wysłani wcześniej archaniołowie (w sumie sześciu) zostali zgładzeni, bądź też zaginęli bez śladu. W tym właśnie momencie do akcji wkracza tytułowy bohater, czyli ostatnia nadzieja na przywrócenie równowagi.

Szkopuł tkwi jednak w tym, że Gabriel nie może pojawić się między demonami w całym swoim anielskim splendorze i zdmuchnąć ich powiewem potężnych skrzydeł. Otóż, gdy anioł bądź demon trafi do Czyśćca, staje się śmiertelnikiem. Owszem, pozostaje mu co nieco z dawnej mocy, dzięki czemu jest nadludzko szybki i posiada ponadprzeciętną siłę, ale i one mają swoje granice. Skutkuje to tym, że zamiast fantastycznych pojedynków istot nadprzyrodzonych mamy zatrzęsienie strzelanin, a sam Gabriel w największym stopniu przypomina hitmena.

Wszystko jednak byłoby w porządku, gdyby nie kilka psujących ogólną ocenę szczegółów. Miałem nieodparte wrażenie, że wizja mrocznego miasta, Czyśćca była aż nazbyt podobna do tego, co mogliśmy oglądać w filmie Kruk. I może nie byłoby to takie złe, gdyby nie fakt, że podczas gdy budynki z klasyku z Brandonem Lee wyglądały jak żywcem wzięte z kart komiksu, zabudowania z Gabriela najlepiej wkomponowałyby się w krajobraz gry komputerowej. Emanowały sztucznością, co szkodziło klimatowi, a jednocześnie nieustannie przypominały mi, że oglądam niskobudżetową (w porównaniu z filmami zza oceanu) produkcję z kraju kangurów. A wystarczyłoby, na przykład trochę więcej szczegółów ukryć w mroku.

W całym filmie, który w końcu zalicza się do kina akcji, zdecydowanie za dużo było gadania, a za mało czynów. Przez większość czasu Gabriel pałęta się ulicami Czyśćca, poszukując swoich kompanów i bawiąc się w zbawiciela. Najwyraźniej zapomniał, że najlepszym sposobem, aby pomóc wszystkim mieszkańcom tego miasta jest wyzwolenie go spod władzy Samaela!

Jednakże za największy minus całej produkcji uznać należy tragiczną wręcz kreację wspomnianego wcześniej przywódcy demonów. I nie chodzi tyle o aktorstwo, co o samą jego aparycję. Najbardziej przerażające (chociaż nie w takim sensie, w jakim chcieliby tego twórcy) przymioty Samaela to jego czupryna oraz w zamiarze straszne (w efekcie śmieszne) soczewki. Lider sił ciemności ma fryzurę jak Freddy Mercury w teledysku do Bohemian rhapsody , a jego oczy to dwie czarne kropki źrenic na białym tle białka i tęczówki. Wygląda jak dziecko szalonej wizażystki, a nie przywódca sił Ciemności.

Wszystko to sprawia, że mam mieszane uczucia co do tej produkcji. Z jednej strony znajduje się w niej niesamowity potencjał, bo tytułowy bohater mógł być kimś w rodzaju Lokiego (anielski hitmen z opowiadań Jakuba Ćwieka) – wyrachowanego, przebiegłego łowcy (tym bardziej, że aktor grający Gabriela był naprawdę dobrze dobrany). Z drugiej jednak, Australijczycy zapomnieli, że nie potrzeba widowiskowych efektów specjalnych, aby nakręcić dobry film o aniołach (przykładem może być chociażby Armia Boga). Tym bardziej, jeżeli owe efekty zbytnio efektowne nie są (nadnaturalną szybkość anioła pokazano bardzo sztucznie).

Ogólnie Gabriel nie jest filmem złym, jako kino rozrywkowe nawet się sprawdza, ale jednocześnie aż razi w oczy wieloma niedopracowanymi szczegółami.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3 / 6



Czytaj również

Przestrzeń zewnętrzna 5. Lewiatan.
Black Jack vs Ciemna Flota
- recenzja
Przestrzeń zewnętrzna 4. Nieugięty
Koniec wojny nie oznacza spokoju
- recenzja
Przestrzeń Zewnętrzna – przekrojowo
Kosmiczne bitwy i odkrywanie nowych światów
- recenzja

Komentarze


    Hm.
Ocena:
0
Z wieloma Twoimi spostrzeżeniami się nie zgadzam..

Wygląda jak dziecko szalonej wizażystki, a nie przywódca sił Ciemności.

W kilku momentach chyba trochę przesadziłeś, może nawet odbierając potencjalnym kinomaniakom przyjemność oglądania filmu... I to uwieńczone wykrzyknikiem spostrzeżenie (swoją drogą mało odkrywcze) aż kłuje mnie w oczy.

Nie próbując tu nikogo obrażać ani faworyzować - wolę recenzje inszego autorstwa. Zaznaczam przy tym, że jest to moje własne, subiektywne zapewne, zdanie.

Pozdrawiam i życzę kolejnych, oby lepszych, tekstów.

03-05-2008 15:25
malakh
   
Ocena:
0
Tak patrzę na Samaela na tym czerwonym tle... i zdania nie zmieniam. Wygląda fatalnie;/
03-05-2008 17:37
Sayonara
    Armia Boga...
Ocena:
0
... dobrym filmem? Strasznie się teraz uśmiałem. Toż to słabizna z beznadziejnym scenariuszem - nie będę spoilerować, ale to o co walczyli znaleźliby u przynajmniej kilku tysięcy osób :P
04-05-2008 13:01
Gruszczy
   
Ocena:
0
Ha! Też chciałem napisać reckę tego filmu. Aktorzy są beznadziejni, ale scenografia, pomysły na postaci są świetne, jeśli ktoś szuka inspiracji do WoDu. Warto go obejrzeć, by podłapać znakomity klimat do gry :)
04-05-2008 23:10
Mandos
   
Ocena:
0
Stawka bitwy nie zawsze jest taka sama - od władzy nad Niebem, aż po dusze ludzi – odmiennie zdaje się urzekać coraz to nowych twórców.

Ta stawka urzeka? Jakieś pokręcone to zdanie. Reszta recenzji ok. Film pewnie kiedyś obejrzę, bo lubię podobne motywy.

@Sayonara
Nie do końca zrozumiałem Twoją wypowiedź. Mógłbyś rozwinąć?
Co do "Armi Boga" to był na pewno filmem niezłym, z całkiem ciekawie zarysowanymi postaciami i interesujacym klimatem (no i ten Walken :) ).
05-05-2008 15:24
Sayonara
    Rozwijam
Ocena:
0
UWaga spoiler











W Armii Boga anioły walczą o duszę bardzo złego człowieka i do tego wojskowego.
Takich ludzi niestety są stada - wszelkiego rodzaju terroryści, Czerwoni Khmerzy itp. Więc anioły mogłyby kontenerami takie dusze wozić na niebiańską wojnę.
Film ma klimat, Walken gra świetnie - ale sensu nie ma w tej produkcji zbyt wiele.
Pozdrawiam
08-05-2008 02:08
Mandos
    @Sayonara
Ocena:
0
Takich ludzi niestety są stada -

Mogę się mylić, ale z tego co pamiętam chodziło również o genialnego taktyka/stratega. A o takich ludzi już trudniej ;).
08-05-2008 12:10

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.