Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów
Tym razem plejstocen okazał się zbyt mały dla najmężniejszych bohaterów epoki lodowcowej. W poprzednich odsłonach sprostali wszakże zlodowaceniu, przechytrzyli odwilż, a w międzyczasie zdołali się nawet zaprzyjaźnić. Teraz więc nadszedł czas na coś większego. A ponieważ dinozaury są wystarczające ogromne, by w kategorii gabarytów zdeklasować nawet mamuta, wystarczyła zapewne skromna burza mózgów i książka Juliusza Verne’a, aby w krainie śniegu i lodu zagościli przybysze z zamierzchłych pradziejów. Drżyjcie paleontolodzy!
Co robią w kenozoicznej rzeczywistości dinozaury wymarłe miliony lat wcześniej? Żyją radośnie pod powierzchnią Ziemi, gdzie jest dość światła, by trawa osiągnęła rozmiary sekwoi i dość miejsca, by pomieścić diplodoki wielkości Giewontu. Gdzie w tym czasie podziewa się zdrowy rozsądek? Trudno powiedzieć, przecież są wakacje.
Jest rzeczą oczywistą, że baśń o konwersujących zwierzakach nie musi wykazywać cech prawdopodobieństwa. Z tajemniczego powodu rodzi się jednak wrażenie, że zlokalizowanie przygód osobliwego stada w krainie prehistorii to zaledwie pretekst dla jego prezentacji w krajobrazie innym niż śnieg i lodowce, za to pełnym kolorów i drapieżnych olbrzymów. Istotnie, Era dinozaurów to film, w którym strona wizualna odgrywa kluczową rolę. Nie jest to animacja przełomowa, ale czynienie jej z tego powodu zarzutów byłoby zrzędzeniem malkontenta – dynamiczne sceny akcji są prawdziwie spektakularne (lot na pterodaktylu to uczta dla oczu), a bohaterowie walczą, uciekają i zdążają naprzód wśród barwnych pejzaży świata dopracowanego w najdrobniejszym szczególe.
Fabuła Ery dinozaurów przypomina mariaż Wyprawy do wnętrza Ziemi z podręcznikiem życia w rodzinie. Gdy wydawało się, że bohaterowie epoki lodowcowej, zdołali odmienić słowa Przyjaźń, Miłość i Tolerancja przez wszystkie przypadki, a ich długą wędrówkę zwieńczyły surmy dmące na happy end, twórcy animacji postawili przed nimi nowe zadanie dydaktyczne, przyjmując ton prorodzinnej apologii. Oto Ela i Manfred spodziewają się potomka. Przyszły tata, wykorzystuje z tej okazji niezmierzone magazyny stresu, przeistaczając się w kudłaty kłębek nerwów. Diego, czując nadchodzące zmiany i pełznące ku niemu stetryczenie, nie widzi się na etacie wuja, tymczasem Sid, niespełniony rezerwuar instynktów macierzyńskich, pokłada nadzieję na ojcowską szansę w trzech jajach, które przypadkiem znajduje w śniegu. Dla Sida to początek kłopotów. Dla jego przyjaciół – preludium ekspedycji ratunkowej. Reszty bez trudu można się domyślić, albowiem Era Dinozaurów nie bije pokłonów przed Oryginalnością, pozostając przy sprawdzonym pomyśle kina drogi zdążającego do radosnego zakończenia prostą autostradą.
W ciągu niecałych stu minut widz dowie się, jak wartościową instytucją jest rodzina, rzuci okiem na uroki rodzicielstwa i zerknie na tych, którzy wybrali egzystencję singla, a tym samym los zdziwaczałego świra (poznajcie Bucka – poważnie stukniętego łasica, pędzącego żywot poszukiwacza przygód na podobieństwo filmowych zawadiaków rozmaitego autoramentu). Wśród symfonicznych dźwięków, w duchu odnowy moralnej, wytchnienie przynoszą dzieje niezmiennie sfrustrowanego Wiewióra, któremu scenariusz wyznaczył tym razem doniosłą rolę szerzenia oświaty w zakresie niełatwych relacji damsko – męskich, albowiem w oparach atmosfery rodzinnego ciepła unoszących się z każdej klatki filmu, nawet Scrat przenosi swe westchnienia z żołędzi na właścicielkę puszystego ogona.
Najnowsza odsłona Epoki lodowcowej jest filmem zaprojektowanym w sam raz na wakacje – widowiskową i pełną dynamiki składnicą sytuacyjnych humoresek z zakresu survivalu, wspartych żartobliwymi puentami, których prostota wywoła uśmiech nawet u najmłodszej publiczności. Sporo tutaj życiowych porad przekazujących tajemną wiedzę o rodzinnym życiu w nasyceniu przekraczającym temperaturę punktu rosy. Jednocześnie to animacja zmagająca się z syndromem sequela, który nie pozwala jej wyjść poza sprawdzone schematy i filozofię Semper Idem. Era dinozaurów nie odkrywa niczego nowego, poza podziemnym dowodem na błędy w teorii Darwina i świadomością, że odcinek czwarty może być kolejną wariacją na temat paleontologicznej historii Ziemi. Wielbiciele przygód egzotycznego stada będą zadowoleni – wizyta starych kumpli zawsze jest miła, choć niezmiennie jest też jasne, czego można się po nich spodziewać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Co robią w kenozoicznej rzeczywistości dinozaury wymarłe miliony lat wcześniej? Żyją radośnie pod powierzchnią Ziemi, gdzie jest dość światła, by trawa osiągnęła rozmiary sekwoi i dość miejsca, by pomieścić diplodoki wielkości Giewontu. Gdzie w tym czasie podziewa się zdrowy rozsądek? Trudno powiedzieć, przecież są wakacje.
Jest rzeczą oczywistą, że baśń o konwersujących zwierzakach nie musi wykazywać cech prawdopodobieństwa. Z tajemniczego powodu rodzi się jednak wrażenie, że zlokalizowanie przygód osobliwego stada w krainie prehistorii to zaledwie pretekst dla jego prezentacji w krajobrazie innym niż śnieg i lodowce, za to pełnym kolorów i drapieżnych olbrzymów. Istotnie, Era dinozaurów to film, w którym strona wizualna odgrywa kluczową rolę. Nie jest to animacja przełomowa, ale czynienie jej z tego powodu zarzutów byłoby zrzędzeniem malkontenta – dynamiczne sceny akcji są prawdziwie spektakularne (lot na pterodaktylu to uczta dla oczu), a bohaterowie walczą, uciekają i zdążają naprzód wśród barwnych pejzaży świata dopracowanego w najdrobniejszym szczególe.
Fabuła Ery dinozaurów przypomina mariaż Wyprawy do wnętrza Ziemi z podręcznikiem życia w rodzinie. Gdy wydawało się, że bohaterowie epoki lodowcowej, zdołali odmienić słowa Przyjaźń, Miłość i Tolerancja przez wszystkie przypadki, a ich długą wędrówkę zwieńczyły surmy dmące na happy end, twórcy animacji postawili przed nimi nowe zadanie dydaktyczne, przyjmując ton prorodzinnej apologii. Oto Ela i Manfred spodziewają się potomka. Przyszły tata, wykorzystuje z tej okazji niezmierzone magazyny stresu, przeistaczając się w kudłaty kłębek nerwów. Diego, czując nadchodzące zmiany i pełznące ku niemu stetryczenie, nie widzi się na etacie wuja, tymczasem Sid, niespełniony rezerwuar instynktów macierzyńskich, pokłada nadzieję na ojcowską szansę w trzech jajach, które przypadkiem znajduje w śniegu. Dla Sida to początek kłopotów. Dla jego przyjaciół – preludium ekspedycji ratunkowej. Reszty bez trudu można się domyślić, albowiem Era Dinozaurów nie bije pokłonów przed Oryginalnością, pozostając przy sprawdzonym pomyśle kina drogi zdążającego do radosnego zakończenia prostą autostradą.
W ciągu niecałych stu minut widz dowie się, jak wartościową instytucją jest rodzina, rzuci okiem na uroki rodzicielstwa i zerknie na tych, którzy wybrali egzystencję singla, a tym samym los zdziwaczałego świra (poznajcie Bucka – poważnie stukniętego łasica, pędzącego żywot poszukiwacza przygód na podobieństwo filmowych zawadiaków rozmaitego autoramentu). Wśród symfonicznych dźwięków, w duchu odnowy moralnej, wytchnienie przynoszą dzieje niezmiennie sfrustrowanego Wiewióra, któremu scenariusz wyznaczył tym razem doniosłą rolę szerzenia oświaty w zakresie niełatwych relacji damsko – męskich, albowiem w oparach atmosfery rodzinnego ciepła unoszących się z każdej klatki filmu, nawet Scrat przenosi swe westchnienia z żołędzi na właścicielkę puszystego ogona.
Najnowsza odsłona Epoki lodowcowej jest filmem zaprojektowanym w sam raz na wakacje – widowiskową i pełną dynamiki składnicą sytuacyjnych humoresek z zakresu survivalu, wspartych żartobliwymi puentami, których prostota wywoła uśmiech nawet u najmłodszej publiczności. Sporo tutaj życiowych porad przekazujących tajemną wiedzę o rodzinnym życiu w nasyceniu przekraczającym temperaturę punktu rosy. Jednocześnie to animacja zmagająca się z syndromem sequela, który nie pozwala jej wyjść poza sprawdzone schematy i filozofię Semper Idem. Era dinozaurów nie odkrywa niczego nowego, poza podziemnym dowodem na błędy w teorii Darwina i świadomością, że odcinek czwarty może być kolejną wariacją na temat paleontologicznej historii Ziemi. Wielbiciele przygód egzotycznego stada będą zadowoleni – wizyta starych kumpli zawsze jest miła, choć niezmiennie jest też jasne, czego można się po nich spodziewać.
Tytuł: Ice Age: Dawn of the Dinosaurs
Reżyseria: Carlos Saldanha
Scenariusz: Michael Berg
Muzyka: John Powell
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2009
Data premiery: 1 lipca 2009
Czas projekcji: 102 min.
Reżyseria: Carlos Saldanha
Scenariusz: Michael Berg
Muzyka: John Powell
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2009
Data premiery: 1 lipca 2009
Czas projekcji: 102 min.
Tagi:
Epoka Lodowcowa | Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów | Ice Age | Ice Age: Dawn of the Dinosaurs