» Recenzje » Artur i Minimki

Artur i Minimki


wersja do druku

Minimalne błędy

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Artur i Minimki
repek: Na wstępie chciałbym lojalnie uprzedzić wszystkich, iż w przypadku tego filmu mogę mieć ponadprzeciętne problemy z obiektywizmem. Obsadzenie w głównej roli kobiecej piegowatej, rudej ślicznotki to prosty sposób na kupienie mojego bezwzględnego oddania.

Magda: Moje zainteresowanie łatwo natomiast zdobyć, kręcąc film w konwencji bajkowej o podobnych do faerie istotkach. Wyznaję teorię, iż takich opowieści nigdy za wiele. Konstrukcja baśni nie jest jednak prosta i już wielu śmiałków poległo w starciu z tą wiekową formą. Większość twórców ogranicza się jedynie do bajkowej estetyki, która napędzana jest konwencją przygodową. Minimki urzekają stroną wizualną, która oryginalnością i świeżością pomysłów zadziwi niejednego widza. Natomiast fabuła, choć ma swoje wzloty, przez większość czasu tylko niemrawo podryguje.

repek: Nie wiem, czy dobrze rozumiem twój zarzut. Mamy tu do czynienia z klasycznym kinem familijnym skierowanym do modelu 2+n, gdzie n równa się liczbie dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Z bohaterem-chłopcem, który wpada w wir niezwykłych przygód i nie kwestionuje świata wyobraźni. Traktuje go na równi z tym, z którego przybył. Doskonale zdaje sobie przy tym sprawę z faktu, iż musi stawić czoła wyzwaniu, by ocalić zarówno magiczną krainę jak i swojego zaginionego dziadka…

Magda: To nie do końca był zarzut, ale wyraz smutku z powodu niespełnionej obietnicy. Umieszczone na plakacie długouche i maleńkie istotki, odziane w liście i płatki kwiatów, zapowiadają bajkową historię. W kinie otrzymujemy zaś film utrzymany w konwencji przygodowej. Szczególnie irytują mnie stałe składowe kreskówek, które wytworzył sam przemysł filmowy: odwołania do świata współczesnego (dyskotekowe i hip-hopowe kawałki) oraz nieodzowna scena tańca, w której animatorzy mogą popisać się swoimi umiejętnościami. Elementy te nie mają nic wspólnego ze strukturą baśni i nie wnoszą nic do realizacji założeń opowieści. Zamiast kolejnych popisów na parkiecie (lub płycie winylowej), wolałabym bardziej rozbudowany i lepiej zaprezentowany wątek czarnego charakteru wśród Minimów - Maltazara.

repek: Nie sposób się nie zgodzić. Co więcej - tak jak Joanna Brodzik wypada solidnie, umiejętnie maskując wszelkie "kasiowe" i "magdowe" naleciałości, tak nie wykorzystano potencjału Daniela Olbrychskiego. Jako wielki fan Kmicica z rozrzewnieniem przyjąłem łobuzerskie "Pijany byłem!", ale to trochę za mało na kogoś, kto ma uosabiać niewypowiedziane zło. Także luzacki slang i standardowy drugoplanowy bohater rastafarianin lub inny ziomal, od pewnego czasu elementy obowiązkowe w filmie dla dzieci, nudzą i denerwują. Na całe szczęście główna postać komiczna, mały książę Betamesz, nie jest kolejnym klonem Osła ze Shreka. Bardziej oszczędny w robieniu z siebie głupka, unika pułapki ogranego schematu.

Magda: Konfrontacja Artura z Maltazarem też nie wpisuje się w zapowiadaną zarówno przez estetykę jak i fabułę konwencję. Logicznym wydawałoby się, iż dziesięcioletni chłopiec, który niczym celtycki heros, dobywa magicznego miecza z kamienia, stanie oko w oko z mrocznym władcą. Niestety, na takie starcie będzie chyba trzeba poczekać do następnej części Minimków. Tymczasem, w przeciwieństwie do próby miecza, nie zostaje wcześniej zasygnalizowany motyw czarodziejskiego pocałunku, jakim Selenia może obdarzyć swojego wybrańca. Moc buziaka nie zostaje wyjaśniona, domyślamy się jedynie, iż robi on piorunujące wrażenie na ucałowanym.

repek: Rzeczywiście, scena, w której Maltazar i Selenia do spółki objaśniają widzowi swoje intrygi, mocno zawodzi. Z drugiej strony wątek romantyczny wysunięty na pierwszy plan w filmie z chłopięcym bohaterem to wyjątkowa sprawa. Chwilami można odnieść wrażenie, iż pozostałe elementy historii są w tym kontekście całkowicie marginalne. Wydaje się również, iż Besson nie był do końca pewien, kto jest jego docelowym odbiorcą - jak na film o dziesięciolatku zaskakująco dużo tutaj akcentów seksualnych.

Magda: Błędy fabularne i powtarzanie sztampy dociera do widza dopiero po ochłonięciu z wrażenia wywołanego piękną opowieścią o pierwszej miłości. Film ma wiele elementów oryginalnych, świadczących o bogatej wyobraźni Bessona, którego cykl książkowy był podstawą fabuły. Nie co dzień w masowo powstających kreskówkach możemy usłyszeć o tajemniczym afrykańskim plemieniu, które łączy mistyczna więź z Minimkami i oglądać równie nieoczekiwane przejście głównego bohatera do bajkowej krainy. Niczym wchłonięty do świata Selenii Artur, dajemy się wciągnąć w sam środek przygód miniaturowych postaci.

repek: To rzeczywiście straszne. Nawet straszniejsze niż fakt, że porno-gangster pokroju Snoop Dogga jest wybierany, by podkładać głos w filmie dla dzieci. Okazuje się, iż wystarczyła ruda, piegowata ślicznotka, aby dać się porwać światowi, który odszedł kilkanaście lat temu... Co gorsza, krążą plotki, iż Luc Besson nosi się z zamiarem zakończenia filmowej kariery.

Magda: Na Minimki ma jeszcze znaleźć czas. Może dowiemy się więcej o tajemnicach Maltazara i mocy pocałunku księżniczki...

repek: ...będę czekał.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Repek
    Yup...
Ocena:
0
...tribute to da mastah!

(Przepraszamy za prywatę)

Pozdro
15-01-2007 16:44
~Nie mam ochoty pisac tylko oglonda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
jaja chce to
17-12-2012 15:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.