» Recenzje » 300

300


wersja do druku

Szaleństwo? To jest Hollywood!

Redakcja: Beata Kwiecińska-Sobek i Piotr Brewczyński

300
Dobrze jest wiedzieć, co się robi. Widziałem wiele filmów, gdzie zdawało się że reżyser sam nie do końca miał sprecyzowaną wizję swojego dzieła. Zdarzają się też tacy, którzy udają, że tworzą wielkie epickie dzieła. Filmowcy tacy jak Quentin Tarantino czy James Cameron nie mają tego problemu. Dokładnie rozumieją kino i korzystają z tego, robiąc swoje filmy. Do grona im podobnych można teraz zaliczyć Zacka Snydera.

Z komiksem 300 zapoznałem się dopiero po tym, jak dowiedziałem się o planach jego ekranizacji. Przyznam, że mnie nie powalił. Zwiastuny jednak wyraźnie pokazały, jak doskonałym materiałem na film jest to proste dzieło Franka Millera. Totalne odrealnienie, patos, efekciarstwo, wszystko przyozdobione pięknie wyrzeźbionymi torsami Spartan, mieniące się szkarłatem ich płaszczy i krwią Persów. Fabuła prosta jak drut. Naszych jest trzystu - są heroiczni i odziani w czerwień, im kibicujemy. Tamtych jest milion, są paskudni, tchórzliwi, podstępni i podoba nam się, jak umierają w cierpieniach całymi setkami. Biedni ci, którzy nie wychwycili porozumienia między widzem a twórcą.

Film Snydera oferuje więcej niż "powieść graficzna" Millera (widać spece od marketingu uznają słowo "komiks" za odstraszające lub uwłaczające). To stanowi zarówno jego wadę, jak i zaletę. Z króciutkiej opowiastki wyrósł dwugodzinny film. To zbyt wiele jak na tak lekką (na swój sposób) pozycję. Nie brak dłużyzn, które - choć najczęściej zachwycają oczy i uszy - były do uniknięcia. Przybyło natomiast niemało pyszności, takich jak bojowe nosorożce, wściekli zezwierzęceni giganci czy okaleczony spaślak z ostrzami zamiast rąk, który rzucał nam wyzywające spojrzenie już na zwiastunie.

Byłem w ogromnej większości, dzięki której 300 wygrywało wszelkie rankingi najbardziej oczekiwanego filmu roku 2007. W sondzie na IMDb zagłosowałem nawet "nie mówcie moim znajomym, ale czekam na to bardziej niż na Grindhouse". Zwiastuny przyprawiały o ślinotok i zachęcały do liczenia dni do premiery. W oczywisty sposób poprzeczka została ustawiona wysoko. Jednak, mimo że jest to rewelacyjny film, nie przepalił mi wszystkich synaps. Jest praktycznie pozbawiony wad, ale brak mu trochę do miana genialnego.

Nie dziwią mnie bardzo podzielone zdania na temat obrazu Snydera. Ma on bardzo konkretnie określone grono odbiorców. I pomijam tu szaleńców mówiących o zniewadze dla historii, bo 300 ma się tak do historii, jak X-Men do genetyki. To migoczący breloczek przeznaczony dla fanów nierealnej akcji, mocnej muzyki, wyrazistych postaci, kapitalnych efektów, przygniatającego patosu, teledyskowego stylu kręcenia i nieskomplikowanej fabuły, która ustępuje miejsca zachwytowi nad każdym kadrem.

Wizualnie dopieszczono 300 do granic możliwości. Dwa miesiące kręcenia poprzedzające rok postprodukcji dają wyraźny efekt. Wpływy grafików są tak wszechobecne, że wielu widzów pewnie nie dostrzeże części z nich. Krwistość walk zawdzięczamy również im i trzeba przyznać, że posoka zalewa kadry obficiej niż w trakcie "Wielkiej jatki w Domu Błękitnych Liści" z Kill Billa, i także jest umowna. Montaż jest perełką, choć spodziewam się, że fanów tradycyjnego przedstawienia akcji zmęczy. Większość filmu to spowolnione ujęcia, eksponowanie detali do granic możliwości. We wszystkich walkach manipuluje się tempem, a cała ta strategia zawarta jest w skondensowanej formie w trakcie sceny z wyrocznią.

Muzyka wpasowuje się w to, co widzieliśmy na zwiastunach. Mieszanka chórów, orkiestry i gitar elektrycznych świetnie nadaje się do zilustrowania popkulturowego, antycznego widowiska. Do tego dochodzi szereg egzotycznych brzmień i wiele wyraźnych inspiracji. Jest ich jednak na tyle dużo, że sporządzona przez Tylera Batesa mieszanka nie jest soundtrackiem wtórnym.

Kolejnym aspektem filmu jest patos. Moim zdaniem tu szczególnie należą się brawa twórcom, bo łatwo spaprać tę sprawę. Jednak kwestie wygłaszane w 300 kupuje się chętnie. Co drugi dialog trudno byłoby wypowiedzieć, nie czując się jak idiota. Jednak kiedy wypowiadają je postaci na ekranie, można mieć ochotę poryczeć sobie z resztą rozochoconych Spartan. Podobny patos w dobrym stylu przedstawia przede wszystkim Gibson w Braveheart, a w pewnym stopniu również Russel w Gladiatorze. Viggo Mortensen, moim zdaniem jeden z najsłabszych punktów obsady Władcy Pierścieni, od dziś będzie się kryć nie tylko w ich cieniu, ale i również w tym rzucanym przez Gerarda Butlera.

Wreszcie dostajemy gromadkę świetnych postaci. Pierwsze skrzypce gra Leonidas, świetnie sportretowany przez wymienionego powyżej Butlera. Wyrazisty, całkowicie przekonujący, wytrenowany do roli co najmniej równie dobrze jak reszta spartańskiej obsady, potrafi przemawiać, kpić, być królem, mężem oraz przyjacielem. Kroku dotrzymuje mu, pojawiający się na ekranie jedynie przez kilka minut, Kserkses. Postać ta to także rewelacyjna charakteryzacja, dorównująca jej gra aktorska i niesamowity głos. Rodrigo Santoro to wspaniały bóg-król opętańczo żądny czci, władczy i przemawiający w niezapomniany sposób. Reszta postaci jest jasno nakreślona - zły polityk, dobra królowa, ojciec i syn, oraz świetny Dillios - wojownik i narrator filmu.

Zack Snyder zalewa widza wiadrami krwi, zarzuca makabrycznymi obrazami wzbogaconej przez siebie wizji Franka Millera. Uszy atakuje wrzaskami miliona Persów i trzech setek Spartan, pompatycznymi hasłami i mieszaniną chórów oraz brzmień gitar elektrycznych. Całość, przesiąknięta testosteronem i spuszczoną ze smyczy wyobraźnią, składa się na niemal pełną satysfakcję z najbardziej oczekiwanego filmu 2007 roku.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
7.91
Ocena użytkowników
Średnia z 97 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 14

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja



Czytaj również

300: Początek imperium
Dobijanie legendy
- recenzja
300
300
czyli odgrzewany Frankenstein w kolorze sepii
300
300
Sin City 1,5
Liga Sprawiedliwości
Generyczny scenariusz i prymitywne CGI
- recenzja
300
300
Sztuka interpretacji
- recenzja
Dracula: Historia nieznana
Nowa historia stara jak świat
- recenzja

Komentarze


~Da Ork

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Reckę miło się czyta, chociaż IMHO trochę za dużo patosu w tym tekście ;) . Na film się wybiorę, bo lubię i efekciarstwo i duże, odrealnione sieczki. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na premierę :) .
22-03-2007 00:12
~scud

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
oglądałem i w zasadzie zgodziłbym się z autorem... ale ten patos czy nie wiem już jak to nazwać - niektóre sceny przypominają mi powiewającą amerykańską flagę (która zawsze mnie irytuje w takich filmach)... i nie powiem - odniosłem SILNE wrażenie że film opowiada o dobrych chłopcach walczących z armiami bliskiego wschodu. nie mam tu na myśli spartan vs. persów, ale raczej amerykańców vs. arabów.

poza tym bardzo bardzo dobrze (choć trzeba się powstrzymać przed braniem tego zbyt historycznie) - 5/6
22-03-2007 00:45
Micronus
   
Ocena:
0
Kraj produkcji: 2006
Rok produkcji: USA

:D
22-03-2007 06:10
Jeremiah Covenant
    Hehe,
Ocena:
0
A wy wszędzie politykę widzicie :P
22-03-2007 08:23
WekT
    Byłem...
Ocena:
0
... widziałem. Dla mnie extra, oglądało się o wiele lepiej niż Apocalypto. Grafika rzeczywiście miodzio. Dobry film świetna, rozrywka. Bardzo ciekawie przedstawiona mrooczna armia Persów...
22-03-2007 09:56
Micronus
   
Ocena:
0
Wybieram sie w sobotę:] Trailer wgniatał, recka zachęca, będzie fajnie.
22-03-2007 15:50
lucek
   
Ocena:
0
Film prawie genialny, prawie arcydzieło, prawie monument. Brakuje pięciu centymetrów geniuszu - a dla tych, którzy czekali dwa lata obraz staje się tylko rewelacyjny, tylko świetny. Niestety, gdzieś jest ten kawalątek zawiedzionego dzieciaka, który czekał na kino wgniatające w fotel, depczące po głowie - 300 owszem, wgniata. Ale po głowie już nie depcze, zadowala się stopą na szyi i lekkim przyduszeniem.

Jak dla mnie 5.5 na 6 to mało. Raczej 5.8 - ale cóż z tego, skoro spodziewaliśmy się siódemki w sześciostopniowej skali?

Zgadzam się z większością przemyśleń Cravena, w końcu byliśmy na jednym seansie przedpremierowym, ba, nie chwaląc się, poznaję w jego tekście sformułowania, które sam wyglaszałem ;)

Jedna tylko rzecz domaga się prostaty (:P) - graphic novel nie jest terminem marketingowym. Co prawda Eisner po raz pierwszy użył go aby na rozmowie u wydawcy uciec od etykietki "komiksu" - ale było to w zgrzebnych latach siedemdziesiątych, kiedy to komiksy kojarzyły się li tylko z zabawnymi stripami i superbohaterami w trykotach. Od tamtej pory termin ewoluował, aby w dzisiejszych czasach znaczyć po prostu "dłuższą opowieść, w której narracja prowadzona jest nierozłącznie dwoma sposobami - obrazkowo i tekstowo". I tyle. Graphic novel to (już teraz) wszelkie trejdy (niezależnie od tego, czy hardcovery, czy nie) - np.: Kaznodzieja, wszelkie komiksy spod znaku "Szninkla" "Persopolis" czy "Blanketsów" - ale również przesławne "Kingdom Come" Rossa i Waida - a przecież to tylko elseworldowa miniseria ze stajni Dedective Comics, z Supermanem w roli głównej.

Okej, rozgadałem się. Nie czytać, tylko marsz do kina! :)


l.
22-03-2007 23:30
996

Użytkownik niezarejestrowany
    re:
Ocena:
0
ba, nie chwaląc się, poznaję w jego tekście sformułowania, które sam wyglaszałem ;)

Oj tania próba Lucku :P. Nie wiem które sformułowania ;)
23-03-2007 00:33
~5+oP +h3 H8

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Film ten jest w zasadzie niczym innym jak ruchomą wersją komiksu... oczywiście według zależności 1 kadr = 100 klatek :) Nie wyszło wprawdzie tak dobrze jak w przyupadku sin city, ale też jest dobrze. Ogólnie kawał dobrej roboty montarzystów. Jak zwykle oceniam w skali szkolnej. 4+. Tyle.
24-03-2007 12:31
~Micro

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Niby film bardzo fajny, a jednak czegoś mi brakowało. Jak dla mnie 7-8/10
25-03-2007 09:08
~Lars7

Użytkownik niezarejestrowany
    Doskonały
Ocena:
0
Nie przypuszczałem, że to napiszę, ale tak. Ten film jest dla mnie arcydziełem, zwyczajnie - naturalnie arcydziełem w gatunku jaki reprezentuje. Można go przyrównać do snu, który był niezwykły tyle, że po przebudzeniu okazało się, że niewiele z niego pamiętamy. Kadry z "300" zostają na długo. Olśniewający - tak można napisać o dziele Zacka Snydera, olśniewający w najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Genialnym i wręcz niespotykanym chwytem było stworzenie dwóch czołowych adwersarzy a więc Leonidasa i Kserksesa jako równorzędnych i fascynujących postaci. Czyż w 99 % filmów o podobnym schemacie nie jest tak, że jeden - ten dobry jest przez nas lubiany a ten drugi zły jest wstrętny, odpychający i najchętniej nie dotknelibyśmy go kijem od szczotki? Lubię Kserksesa tak samo jak Leonidasa . To jest właśnie jedna z zalet tego niesamowitego filmu. Co do reszty to wiadomo (Patrz reszta recenzji) Cudowny, niezwykle dynamiczny, ekspresyjny film na miarę XXI wieku. Amen.
28-03-2007 20:58
~Zenek

Użytkownik niezarejestrowany
    Kicz, prymitywizm, żenada - szmira.
Ocena:
0
Te cztery słowa najlepiej oddają fabułę, dialogi i aktorstwo (w dowolnej kolejności) filmu "300".
Kiedyś "przed laty" ;-) widziałem taki film "Deep Rising" - wyjątkowo kretyńska opowieść o potworze, który zaatakował statek i porywał ludzi trawiąc ich żywcem wewnątrz swoich macko - trzewi, ze wszytskimi konsekwencjami - czyli co jakiś czas na przerażonych bohaterów wypadał z tych macek na pół strawiony trup, a tu z rur kanalizacyjnych wypływały czyjeś wnętrzności i oszpecone szczątki itd. itd.
Czy różni się "Deep Rising" od "300"? W zasadzie tylko kostiumami. Kiedy zobaczyłem oddział "spartan" - osiłków o aparycji steryda z siłowni z mózgiem zmniejszinym do rozmairów ożeszka ziemnego przez przedawkowanie anabolików (o czym świadczą wypowiadane przez nich kwestie "z tej lekci synu zapamioętaj - honor i odwaga!", "jestem spartaninem! nigdy się nie poddam! walczę o honor i ojczyznę Xserksesie!") myślałem, że pomyliłem filmy ("epicka opowieść", "wątek historyczny", "oparty na faktch"). Dopiero wygląd słóg Xserxesa i samego "złego Bossa" przyprawił mnie o skręt kiszek i rozpaczliwe wołanie o wiadro. Co to ma k... być? (dobrze, że nie powiedziałem tego na głos, bo by mnie z kina wyrzucili ;-) ) - gości o wyglądzie przeciwników z Doom-a 2 (Xserkses ma na oko 4,5 metrwa wzrostu) w otoczeniu orków z władcy pierścieni (serio!) i innych potworków z Quaka (np. kat, który ma szable zamiast dłoni i nimi ścina swoje ofiary - jak on się za przeproszeniem podciera tymi szablami? :-) ).
No bez przesady! Czym nas karmią ci amerykanie? Jak taka chała może się komuś podobać? Kino zrównało się poziomem z fabułą filmików z "gierek komputerowych". Scenarzysta był chyba zatrzymanym w rozwoju na skutek grania w strzelanki 14- latkiem, reżyser analfabetą a projektant kostiumów chory na jakieś wstydliwe przypadłości zaburzające estetykę i przebieg myślenia.
Wszystko było by OK, gdyby nie reklamowano tego jako film opowiadającym "o czymś" i bazujący "na czymś" - "300" to film o niczym na podstawie gry - strzelanki. Jak ktoś jest spragniony tego typu wrażeń niech lepiej zaoszczędzi pieniądze na kupno gry komputerowej a nie marnuje pieniądze na taką szmirę.
31-03-2007 14:21
~Lars 7

Użytkownik niezarejestrowany
    Odpowiedz dla Zenka
Ocena:
0
Wprawdzie o gustach się nie dyskutuje, ale co mi szkodzi poddać się jednak dyskusji, w końcu po to poniekąd umieszczamy tutaj swoje wypowiedzi aby ten i ów mógł z nimi polemizować. Przeczytałem uważnie twoją kąśliwą recenzję "300" i oto czym chciałbym sie drogi Zenku z toba podzielić: Twoim problemem jest chęć dostrzegania w filmach które oglądasz odwzorowania rzeczywistośći. Te które z tym się mijają zasługują wg ciebie na epitety typu "szmira", "chała" itp. Czy nie istnieje dla ciebie zjawisko (również w kinie) pt KREACJA? "300" Zacka Snydera jest właśnie taką kreacją, kreacją niepodobną do żadnej innej. To dlatego Kserkses ma 4 metry wzrostu a armia nieśmiertelnych wygląda jak zastępy orków. Przecież grekom wraz z ich umiłowaniem piękna, persi mogli się wydawać i na pewno się wydawali barabarzyńscy no i... brzydcy. Czy nie potrafisz w ten sposób na to spojrzeć? Czy nasz aż tak ubogą wyobraźnię, że bohater wydaje ci się wtedy wiarygodny, jeżeli przypomina ci sąsiada z naprzeciwka? A historia wtedy jest ciekawa i zajmująca, jeżeli przełożona jest z kart szkolnej książki? Wielką wartośćią tego filmu jest właśnie to, że nie jest do żadnego innego filmu podobny. Nigdzie indziej Kserkses nie ma 4 metrów wzrostu ani nigdzie indziej nie występuje kat z mieczami zamiast dłoni. Wyliczając kolejne rzekome wady "300" zapomniałeś o wątku królowej, którą nijak nie można przenieść do gry komputerowej, zapomniałeś o muzyce, montażu scen, kolorze - słowem o wszystkim. Moją jedyną radą pozostaje zachęcenie ciebie abyś wybrał się na "300" po raz kolejny i szeroko otworzył oczy zamiast je przymykać.
31-03-2007 19:31
~Zenek

Użytkownik niezarejestrowany
    Odpowiedz dla Lars 7
Ocena:
0
Eh Lars 7, Lars 7 :-)

W tym filmie nic ale to absolutnie nic nie jest "unikalne" ani "jedyne w swoim rodzaju" ani "wykreowane przez twórczego scenarzystę".
Animacje komputerowe są na poziomie "Władcy pierścieni" - zresztą widać, że np. przy tworzeniu "nieśmiertelnych" graficy czerpali rękami i nogami z orków a przy garbatym renegacie z Golluma. Na Kserkses to wypisz wymaluj Sauron w ubranku z Conana Barbarzyńcy (tak na marginesie, w "Conan Destroyer" grał taki wielki murzyn 2,20 wzrostu - "czarny charakter").
Nie miał bym nic przeciwko temu, żeby te schematy powielać, no ale kurcze na jakimś poziomie!
Co to w ogóle miało być? Film batalistyczny o honorze? "Braveheart " sprzed 12 lat bez fajerwerków efektów specjalnych rozwala ten film w każdej dyscyplinie.
Film o obcych najeżdżających "ziemię ludzi"? "Predator" sprzed 20 (DWUDZIESTU!) lat trzymał non stop w napięciu pomimo niezbyt mądrych dialogów. Zresztą masz w tym filmie te swoje szabelki obcinające głowy (patrz - oręż Predatora). "300" rozłazi się po 10 minutach, sam przydługawy wstęp z komentarzem dla kretynów (no, może amerykanie nie wiedzą za bardzo co się dzieje i każdą minutę filmu trzeba im jeszcze dodatkowo wytłumaczyć).
Krwawa jatka w klimatach horroru? - Noc żywych trupów z 1968 (ile to będzie lat? 39?) nie zostawia na tym gniocie suchej nitki. Za mało zwłok? No to sequel tego z 1978 "Poranek żywych trupów" :-) tam wyżynają się już całe miasta.
Może rzeczywiście mam ubogą wyobraźnie, ponieważ kupa aktorów - kulturystów grający nędznie jak obsada Klanu (pewnie zresztą większość z nich była tylko animacjami) kwestiami w stylu "za honor i wolność!", "czuję w sobie nienawiść", "nigdy się nie poddamy", "jesteśmy spartanami bracia!" i tak w koło Macieju przez półtora godziny nie przekonuje mnie w ogóle :-)
Stary, jak chcesz bronić tak marnego filmu, to wymyśl jakieś inne argumenty niż "unikalność" - ciężko żeby unikalny film nakręcił facet, który na co dzień kręci teledyski i robi remaki horrorów.
"Historia"? To ten film w ogóle o czymś opowiadał? Można go streścić na połówce kartki w kratkę A5 z marginesem pisząc co druga linijkę.
Czy jak ktoś nakręci film pt. "Termopile" gdzie krasnal Hałabała w kostiumie SS-mana będzie walczył razem z misiem Yogi przebrany w kostium Neo z Matrixa przy pomocy beczek kiszonej kapusty przeciwko żołnierzom greckim ubranym w futra z fok przy akompaniamencie bębnów a cały film puści 1,5 razy szybciej (żeby było oryginalniej) a obraz przepuści przez filtr w kolorze siena-palona to film będzie super łał i zajebisty?
No chyba nie za bardzo, bo jest coś takiego jak stopień kretynizmu nie do zaakceptowania. Pewne konwencje do siebie nie pasują (patrz -krasnal hałabała). W "300" stopień kretynizmu został osiągnięty (przynajmniej dla mnie, a ja jestem raczej wytrzymały) na poziomie bojowego nosorożca a potem już przestało mnie to ruszać i byłem strasznie ciekawy, czy ci grecy zginą na końcu, czy też porwie ich latający spodek, bo już wszystko mogło być możliwe.
Pomijając to wszystko co napisałem "Sin-city" pojawiło się w kinach 2 lata wcześniej...
Dzięki za radę. Ja też Ci coś poradzę - więcej czytaj, mniej graj na kompie :-)
PS. co do królowej to "LEISURE SUIT LARRY" :-)
31-03-2007 20:37
996

Użytkownik niezarejestrowany
    :-)
Ocena:
0
Kolejny dowód na to, że 300 po prostu nie nadaje się dla każdego.
31-03-2007 21:10
~Lars7

Użytkownik niezarejestrowany
    Replika
Ocena:
0
No cóż, zanosi się na miłą serię w wymianie doświadczeń. Miło mi, że przebiega to na dosyć solidnym poziomie. Wnioskuję, że oglądałeś - oglądasz sporo filmów i wiesz o czym piszesz. Możesz mi wierzyć. stosunkowo bardzo mało gram na kompie, sporo czytam, może nie tyle same książki ile filmowe recenzje na stronach podobnych do tej. W swoim życiu obejrzałem mnóstwo filmów i wiem, że mam dosyć solidne podstawy aby się spierać np z tobą o kształt filmu "300". Nie masz po prostu racji. Żadną miarą Kserkses nie jest podobny a cóż dopiero taki sam jak postać z Conana niszczyciela. Obejrzyj raz jeszcze ten film a najlepiej zeskanuj obie fotki i niech internauci je porównają. Garbus w żaden sposób nie jest podobny do Golumma! Zastanów się, tamta postać była wygenerowana komputerowo w rzeczywistości, w realu chciałoby się rzec nie istniała! W "300" to aktor poddany świetnej charakteryzacji. Sądzisz, że w prawdziwej bitwie pod Termopilami Spartanie nie wygłaszali słów na temat patriotyzmu, walki., etc... ? Z pewnośćią to robili. Przyznaj więc od razu, że jesteś osobą którą po prostu drażni wszelki narodowowyzwoleńczy patos, tylko po co w takim razie w ogóle wybrałeś się do kina na ten akurat film. Nie masz zupełnie racji pisząc, że aktorzy marnie grają, to po prostu nieprawda. Gra jest naprawdę dobra a aktor odtwarzający rolę Leonidasa to udowadnia - choćby dystansem (vide - rozmowa z Kserksesem). Wystarczy przeczytać słowa zawodowych recenzentów na ten temat. Swoją drogą ciekaw jestem jaki film uważasz za wzór wojennej batalistyki? I w ogóle jakie kino najbardziej sobie cenisz. I nie pisz kompletnych bzdur typu: "Autor horrorów i teledysków nie może kręcić dobrych filmów" Człowieku! David Fincher także był autorem videoklipów, potem zrobił między innymi rzecz pt: "Seven", no ale może wg ciebie to inna kompletna szmira. W tym kto jaki film nakręci nie ma żadnej reguły. Może to zrobić absolwent Yale jak i babcia klozetowa. Twierdzisz, że to niemożliwe? A ja twierdzę, że może się zdarzyć. Jeżeli chodzi o mnie to lubię ambitne kino, filmy Von Triera, Tarkowskiego, Kubricka, Lyncha.... Wytłumacz mi więc jak to się dzieje, że taki film jak "300" autentycznie mi się podoba? Poznałbyś mnie bliżej a przekonałbyś się, że daleko mi do filmowego dyletanta i bynajmniej nie chodzę do kina na wszelkiego rodzaju celuloidowe harlequiny. Totalną szmirą nie wiem jak dla ciebie, są dla mnie dwa polskie ostatnie filmowopodobne potworki: "Samotność w sieci" i "Dlaczego nie". Jeżeli napiszesz, że dostrzegłeś w tych filmach psychologiczną głębię, to jak amen w pacierzu wyzwę cię na walkę konną albo pieszą.
31-03-2007 23:19
~Zenek

Użytkownik niezarejestrowany
    Do Zenka
Ocena:
0
"Wytłumacz mi więc jak to się dzieje, że taki film jak "300" autentycznie mi się podoba?"
Nie mam pojęcia ;-)
Pozdrawiam!
01-04-2007 15:06
    Rerere
Ocena:
0
Wybrałem się na film wczoraj (o sorki powinienem napisać obraz - ależ jestem passe). W głowie dudniły mi opinie wielu osób, że to świetny film, chociaż nie genialny (Craven), znakomity ale czegoś brakuje etc.
Cóż przekonałem się na własnej skórze czego brakuje - fabuły i chociaż krzty orginalności. Zgadzam się z Zenkiem - fabuła 300 mieści się na kartce A5, z tymże w moim odczuciu pozostałoby na niej jeszcze tyle miejsca, żeby zmieścić jej recenzję. 300 chłopów poszło się bić. Stanęli w przejściu, poobrażali emisariuszy i tak stali. A potem była sieczka. Jasne, jasne - wiem co powiecie - a wątek z królową? Jaki wątek do diabła? Ta qausi - polityka z wystąpieniem w senacie? Wolne żarty. Oczywiście powód istnienia tych scen był jeden - Amerykanie mieli mieć miraż, że Sparta walczy za demokrację. Wiem, wiem - jest niby król, ale król ma nad sobą prawa no i radę. Więc, jak ktoś słusznie napisał mamy takich Sprartan-Amerykanów idących na wojnę z Imperium zła (Osią zła?). Do tego królowa musiała wzmacniać wątek kobiecy, bo jakby to inaczej - przecież to wolne społeczeństwo! O tak, wg tego filmu, wolni ludzie poszli na wojnę przeciw tyranii i ...mistycyzmowi. Miażdżący absolutnie zwrot. Więc tyle o fabule.
Teraz o orginalności czy może raczej jej braku. Ponownie rację ma Zenek - estetyka? Widzieliśmy już ją w Sin City (wiem, że to przez osobę autora komiksu, ale można było coś tutaj dodać) oraz w Gladiatorze. Zresztą Soundtrack mimo pewnych różnic jest również bardzo podobny do tego z filmu Ridleya Scotta. Persowie? Zupełna kalka z Władcy Pierścieni, na Boga dlaczego nieśmiertelni to orki? Dlaczego Efroni to wyrośnięte gobliny? Armia tysiąca królestw momentami wyglądała jak Haradrimowie. W tym filmie nic nie jest orginalne. Pomijam już fakt, że w ramach tej kalekiej fabuły część motywów niespecjalnie trzyma się kupy, ale to już sobie oszczędze. I nie jest żadnym wytłumaczeniem Mateuszu, że "to nie jest film dla każdego". Żaden nie jest. Wychodząc z takiego założenia żadna dyskusja o filmie nie ma sensu. Dla mnie to 4/10, byłoby mniej, ale na szczęście autor oszczędził nam amerykańskich flag na płaszczach Spartan...
02-04-2007 10:19
996

Użytkownik niezarejestrowany
    Czemu niby nie jest tłumaczeniem.
Ocena:
0
Szukałeś fabuły i orginalności. Ja szukałem rozrywki, patosu i efekciarstwa. Ja jestem zadowolony, Ty nie.
02-04-2007 14:42
   
Ocena:
0
Warto dodać, że niemal zawsze poszukuję w filmach fabuły i orginalności...
02-04-2007 15:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.